środa, 28 października 2015

SET SZÓSTY

Od mojego przyjazdu do Japonii mijają dzisiaj dwa tygodnie. Nie dzieje się nic. Przepraszam. Nie dzieje się nic poza pracą. Praca, spanie, praca, spanie, praca.. i wiadomo co dalej. 
Z chłopami się nie widuję, ponieważ nie mam zupełnie na to czasu. Miałam bilety na wszystkie dotychczasowe mecze, ale pojawiłam się tylko na dwóch. Jest mi głupio i smutno jednocześnie. 
Chłopacy dosyć dobrze ukrywają swoje niezadowolenie z mojej nieobecności. Właściwie to wszyscy poza Pitem. Wysoki na ponad dwa metry przyjaciel daje mi jasno do zrozumienia, że na kolejnym meczu moja obecność jest obowiązkowa. Co mam zrobić innego?
23 września zasiadam na japońskich trybunach, ubrana w koszulkę z numerem sześć (Tak. Tak, dokładnie z numerem Bartka). To jedyna moja koszulka reprezentacyjna.. Biało- czerwone policzki, w stu procentach potwierdzają komu kibicuję. Na hali jestem 20 minut przed czasem, więc widzę chłopaków rozgrzewających się na boisku. Nie wyglądają jakby za chwilę mieli rozegrać mecz, od którego zależy ich wygrana w całym turnieju. Piter z Bartkiem popychają się i przekrzykują kto ma wyższy zasięg. Igła leży na parkiecie, jakby co najmniej był w Sopocie. A może to już Karaiby? 
Kubi jak na kapitana przystało jest z nich wszystkich najbardziej skupiony. Tępo wpatruje się w jeden z narożników boiska. W takich właśnie momentach chciałabym wejść mu do głowy. Dowiedzieć się co myśli siatkarz, chwilę przed rozpoczęciem tak ważnego meczu..
Dwie minuty.. Minuta.. I z głośników wybrzmiewa Mazurek Dąbrowskiego. Jest to jeden z moich ulubionych momentów. Jedni śpiewają tak dobrze znane mi słowa, a drudzy stoją jak rzeźby z rękoma skrzyżowanymi na plecach. Nasz hymn, wiedzieć czemu budzi pewien lęk nawet w najcięższym przeciwniku.
Hymn Włochów nie budzi we mnie, żadnej emocji. Nawet tej najgłębiej ukrytej.. 
Pierwszy set, to nie ukrywajmy ale porażka. Nasze przyjęcie jest gorsze od przyjęcia przedszkolaków. W ataku nie istniejemy, a kwestii środka to w ogóle nie poruszę. Przegrywamy 25:14.
Gdyby nie fakt, że na boisku są moi przyjaciele to pewnie bym wyszła. Tak nudnego seta dawno nie widziałam. Jedni biją, drudzy są bici..
Drugi set zaczynamy całkowicie zmienioną szóstką, jak się okazuje szczęśliwą dla nas szóstką. W końcu zaczynamy grać. Zaczynamy wierzyć, że zwycięstwo jest dla nas. W końcówce nawet wracają do łask cieszynki. Gładko i pięknie wygrywamy 25:19.
Trzeci set, dzięki Bogu jest kontynuacją drugiego. Mimo tego, że na boisko wraca podstawowa szóstka. Jeden set na ławce dał ich chyba dużo do myślenia. Nie tracą bezmyślnie piłek. Odbierają, atakują, serwują i blokują. Wszystko robią praktycznie perfekcyjnie. Nawet cieszą się z pewną perfekcją w ruchach. 
W przerwie na trybunach pojawiają się koło mnie dwaj olbrzymi. 
-Jula! Jula! Możemy to wygrać. Możemy wygrać Puchar Świata! Rozumiesz to?- zawsze wiedziałam, że Igła ma problemy emocjonalne..
-Rozumiem. I cieszę się razem z Wami. Wiecie ja nie chcę Wam psuć tego, ale...
-Ale jeszcze nie wygraliśmy. To chcesz powiedzieć?- myślę, że w tym momencie to Kubiak siedzi mi w głowie- Za dobrze Cię znam
-Nie ukrywam, że zaczynam się bać o swoje życie- wytknęłam mu język- Niedługo wejdziesz do mojej głowy.
-Miałby dużo miejsca, w końcu pewne braki masz- obaj wybuchli niepohamowanym śmiechem
-Idźcie już, zanim Wam coś uszkodzę!
Set czwarty. Zwany setem decydującym. Decyduje o naszym zwycięstwie..
Zaczynamy go od wysokiej, pięcio punktowej straty. Od początku Włosi prezentują wyższy poziom. Dopiero po przerwie technicznej zaczynamy żyć. Zaczynamy grać i pojmować o co chodzi w grze jaką jest siatkówka. Odbijamy się od dna Bajkału,by wspiąć się na siatkówkowy Everest. 
Wygrywamy! W końcu mamy pierwsze miejsce, w najokrutniejszym turnieju na świecie..
Chłopacy skaczą po sobie, na siebie i w ogóle w różnych kombinacjach. Stefan patrzy na nich jak na debili, ale sam ma łzy szczęścia w oczach. Skąd to wiem? 
Wiem, bo właśnie znajduję się koło mojego brata. Ochrona nie przejmuje się nawet, że teoretycznie jakaś fanka przytula się do trenera reprezentacji. 
Po chwili znajduję się w centrum całego tego zamieszania. Wokół mam kilkunastu olbrzymów, nie przejmujących się tym, że mogą mnie zdeptać. Cieszą się, po prostu się cieszą.. W całym tym hałasie udaje mi się usłyszeć zaproszenie na imprezę w hotelu. 
Wiem, że jeśli odmówię to obrażą się na mnie śmiertelnie. 
Chwytam za telefon, dzwonię do firmy informując że przez najbliższe dwa dni nie pojawię się w pracy. Zaletą bycia szefem jest fakt, że nie muszę się tłumaczyć z mojej nieobecności. Czemu dwa dni? Przeżyłam kilka imprez z polskimi siatkarzami i doskonale wiem, że na dzisiejszym wieczorze to się nie skończy. Dobrze będzie jak skończy się za te dwa dni..
Pięć minut po przyjeździe do hotelu każdy ma już nalaną kolejkę. Za chwilę ma nalaną drugą.. Trzecią.. Piątą... I nie wiadomo którą już. Pijani siatkarze są dla mnie mimo wszystko słodkim widokiem. Siedzą na kanapach, przytuleni do małych poduszeczek. Nawet nie zdają sobie sprawy, że mają robione setki zdjęć. Jeśli nie śpią to budzi się w nich demon tańca- czytaj włączają im się ruchy Winiara. Nie daj Boże, jeśli jesteś jedyną dziewczyną w towarzystwie. Przez dobre półtorej godziny nie masz żadnej szansy na odpoczynek, napicie się czy nawet zrobienie siku. 
Po fazie na Winiara, przychodzi czas na zwierzenia. Może nie uwierzycie, ale dla mnie jest to najgorszy ich etap. Problemy miłosne. Problemy związane ze sportem. Problemy z wychowywaniem dzieci. A nawet problemy z wychowywaniem żony. Jeśli pójdzie źle to nawet potrafią płakać.. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie czas na moje problemy, ale nie wiedziałam że nastąpi on dzisiaj.
Kiedy wysłuchałam już żali wszystkich zebranych, mogłam w końcu spokojnie usiąść przy barze i przyglądać się powrotowi fazy na Winiara. 
-Mogę się dosiąść?- poznawałam ten głos wszędzie, nawet po pijaku.
-Skoro musisz. 
-Muszę. W końcu od kilku lat nie słuchałaś moich żali. 
-Nie żartuj sobie, Bartek. 
-Nie żartuję. A teraz siedź i mnie wysłuchaj- już mam ochotę coś powiedzieć, kiedy kładzie mi palec na ustach- Teraz ja mówię. Ty już miałaś swoją szansę. Nie będę Cię przepraszać, bo robiłem to już z setki razy. Nie zmienia to nic.. Wiem, że zabiłem nasze dziecko. Najpierw je, a potem nas. Ale Jula nie cofnę tego co było pięć lat temu. Nie mam takiej mocy. A nawet jeśli bym miał to nie wiem czy bym ją wykorzystał. Masz świadomość, że dzięki tej decyzji żyjesz?! Gdybyś donosiła ciążę to najprawdopodobniej teraz siedziałbym z naszym pięcioletnim dzieckiem nad Twoim grobem! I to nie było tak, że ja nie chciałem mieć z Tobą dzieci. Chciałem. Ale w tym momencie byłaś dla mnie ważniejsza. Chciałem ratować Twoje życie, a nie życie jeszcze nienarodzonego dziecka. I mimo, że mnie nienawidzisz to właśnie to powinnaś zrozumieć. Wybrałem miłość i tyle! 
-Kto Ci powiedział, że Cię nienawidzę?
-Teraz to Ty sobie ze mnie żartujesz, prawda?- pokręciłam przecząco głową- Sama mi to powiedziałaś.
-Wiesz dlaczego całą winę zrzucałam na Ciebie? Dlatego, że sama nie umiałam przyznać się do tego, że ja też zawiniłam. Mogłam się nie zgodzić. Mogłam nie uleć, a mimo to zrobiłam to. Poddałam się. Chciałam żyć. Tworzyć z Tobą coś pięknego, a zamiast tego okazałam się morderczynią mojego dziecka.
-Julka czego ty tak naprawdę chcesz od życia? 
-Od pięciu lat chcę tego samego. Szczęścia. Miłości. Ciepła. Zdrowia. Dziecka. I Ciebie. Od 1825 dni chcę usłyszeć od Ciebie, że ciągle mnie kochasz. 
-Po co? Chcesz mnie upokorzyć? Chcesz, żebym wyznał Ci moje uczucia które w jednej sekundzie możesz zdeptać. 
-Myśl co chcesz, ale ja.. Ja nadal Cię kocham.


______________________________________________
Przepraszam, za moją nieobecność. 
Tym razem brak weny postanowił połączyć swoje siły z klasą maturalną :D Jak widać znowu wygrali...
Tego wyżej nie skomentuję.. Liczę, że Wy zrobicie to za mnie :)

PS. Wiem, że mam ogromne zaległości u Was.. Ale nawet nie mam czasu na nadrobienie. Ale obiecuję, że się pojawię :)
PS. 2 Nie wiem kiedy pojawi się siódemka, ale na pewno się pojawi :)
PS. 3 Miłego weekendu i miłego czytania! :3

Buziaki, 
Ala ;*

niedziela, 4 października 2015

SET PIĄTY

Powolnym krokiem szedłem w kierunku hotelu. W tym momencie nie obchodziło mnie nic. Ludzi, którzy prosili mnie o autograf zbywałem lekkim, i wymuszonym uśmiechem. Polecenie Stefana, o wspólnym powrocie do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania, zignorowałem. Na mordercze wzroki Pita i Kubiego machnąłem tylko ręką. Potrzebowałem kilku minut sam na sam. 
Przez tyle lat byłem pewny, że ona jest szczęśliwa. Liczyłem się z tym, że kiedyś zostanie żoną. A potem matką cudownych dzieci. A teraz? A teraz przez przypadek dowiaduje się, że zrujnowałem jej całe życie. Pewnie macie mnie teraz za ostatniego skurwiela, ale to nie jest tak.. Może od początku?
Poznałem Julkę na jej osiemnastych urodzinach, wyprawiała je w jednym z wrocławskich klubów. Pojawiłem się tam tylko dlatego, że moja ówczesna dziewczyna była jej koleżanką. Już podczas składania jej życzeń urodzinowych,wpadła mi w oko. Ale miałem dziewczynę na której mi zależało, więc po prostu to zignorowałem. Na tej imprezie poznałem też Olę i Pitera. Jeszcze wtedy nie myślałem nawet o tym, że będę grał w Reprezentacji Polski, a moim przyjacielem z pokoju będzie właśnie Pitu. Ola i Piotrek, chyba też nie myśleli że to właśnie ta impreza zaprowadzi ich przed ołtarz... 
Ale wracając do mnie i Julki. Tego wieczora nie wiele ze sobą rozmawialiśmy, byłem w końcu tylko chłopakiem jednej z jej koleżanek. Moim towarzyszem do picia został właśnie Nowakowski. W godzinach porannych lekko nieświadomy tego co robię zostawiłem Julce mój numer telefonu, prosząc żeby się do mnie odezwała (idiota...). Kasia przez kilka dni się do mnie nie odzywała mając mi za złe, że dałem numer jakiejś pannie. W końcu przekonałem ją, że Julia nie daje znaku życia, więc się odczepiła.
Osiemnastka była w styczniu, a Julka odezwała się do mnie na początku lipca. Zaczęliśmy się spotykać, najpierw na przyjacielskie spotkania, a w październiku przekształciło się to w związek. Związek który jak się okazało miał trwać ponad trzy lata. 
Po maturze Julia wyjechała do rodziców do Francji, i to tam ostatecznie miała studiować. Z resztą ja też miałem przenieść się do francuskiej ligi. Wszystko było już ustalone. Ale wkroczył prezes Zaksy z takimi warunkami, że nie opłacało mi się rezygnować z gry w polskiej lidze. 
I właśnie tutaj po raz pierwszy nasze życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ja zostaje w polskiej lidze, a Julka zabiera papiery z paryskiej uczelni. Tym sposobem oboje zostajemy na starych śmieciach. 
Od października oboje zamieszkaliśmy w Kędzierzynie. Julia zaczęła studia na wydziale ekonomicznym, a mnie pochłonęły treningi i mecze. A wcześniej jeszcze po raz pierwszy mogłem wziąć udział w zgrupowaniu kadry narodowej. Dużo osób zaczynało w nas wątpić. Sądzili, że nie wytrzymamy tak szybkiego tempa naszego życia. Nic bardziej mylnego. 
Z dnia na dzień miałem wrażenie, że coraz bardziej zakochuje się w tej dziewczynie. Na moich oczach zaczęła zmieniać się z trochę roztrzepanej nastolatki, w poukładaną kobietę. Idealnie w tym temacie się uzupełnialiśmy. 
W styczniu 2008 roku pojechaliśmy do Francji. Spędziliśmy tam ponad trzy tygodnie. Jula oprowadziła mnie po całym Paryżu, zwiedziliśmy małe miasta położone w całej Francji. Po kilku latach naszego związku, mogę stwierdzić że zwiedziliśmy ze sobą prawie pół świata. Ale mimo wszystko wyjazd do Francji wspominam najlepiej. 
Rok 2008 wniósł wiele zmian do naszego życia. Pierwszą rocznicę naszego związku świętowaliśmy już w nowym mieszkaniu. Naszym nowym domem stał się Bełchatów. A miejscem moich treningów Skra Bełchatów. Julka nadal studiowała ekonomię. 
29 grudnia 2008 stajemy się narzeczeństwem. 
W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia nie zdajemy sobie sprawy, że rok 2009 będzie dla nas krytyczny.
W styczniu jak co roku wybieramy się na krótkie wakacje. Dwudzieste urodziny Julci świętujemy tym razem w pięknej i ciepłej jak na zimę, Barcelonie. Miesiące do listopada mijają nam jakoś zbyt... łagodnie. Skra zdobywa mistrzostwo Polski, ja kończę dwadzieścia lat, Julka spokojnie kończy drugi rok ekonomii i zaczyna trzeci. Piter i Ola w końcu zdają sobie sprawę, że bez siebie nie potrafią żyć. Rodzice Julki odwiedzają nas w bełchatowskim mieszkaniu. Stefan- brat Juli ciągle gra w Bełchatowie, więc mają ze sobą idealny kontakt. 
Przychodzi listopad... Julka z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Prawie nic nie jada. Ciągle leci jej krew z nosa, i dziąseł. Jej skóra nabiera koloru białej farby.. I w końcu węzły chłonne powiększają się do ogromnych rozmiarów. Do momentu kiedy nie traci przytomności nie sprawdzamy co oznaczają te objawy... I tu robimy błąd naszego życia.
19 listopada 2009 roku dowiadujemy się, że Julia Antiga jest chora na ostrą białaczkę szpikową. 
Po raz kolejny nasze życie przewraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Od pierwszego grudnia Julka poddaje się chemioterapii, oraz zostaje wpisana na listę osób czekających na przeszczep szpiku. Od tego też momentu oboje nie wychodzimy ze szpitala. Nasz związek po raz pierwszy przeżywa taką próbę. Jej skutki nie grają na naszą korzyść...
Luty okazuje się najgorszym miesiącem z tych zimowych. Po kolejnych badaniach, dowiadujemy się, że nasza rodzina ma zamiar się powiększyć. Nie w takich okolicznościach chciałem się dowiedzieć, że zostanę ojcem. 
Po rozmowie z lekarzem dowiaduje się, że ciąża przy białaczce jest praktycznie wyrokiem. Mogę za kilka miesięcy mieć przy sobie dwie osoby, albo mogę nie mieć żadnej...
Jeśli chodzi o ciąże mamy dwa odmienne zdania. Julia marzy o dziecku, więc nie chce słyszeć o aborcji. Kiedy zaczynam poruszać ten temat od razu milknie i każe mi wyjść z sali. Nie dociera do niej nawet fakt, że mogę zostać sam. 
Może macie mnie za ostatniego skurwiela, ale postawcie się w mojej sytuacji. W ciągu czterech miesięcy dowiaduje się, że mogę stracić ukochaną, a potem dowiaduję się że mogę stracić ukochaną i dziecko.. Nie wiem jak Wy, ale ja chciałem ratować chociaż jedno życie.
Pod koniec lutego docierają do Julii moje argumenty. Decydujemy się na przerwanie ciąży. Na początku mam wrażenie, że nie odbija się to na nas aż tak bardzo..
W maju Julia przechodzi przeszczep. Pierwsze promienie słoneczne pojawiają się w naszym życiu. Jak się okazuje pierwsze i ostatnie. 
Nie umiemy ze sobą rozmawiać. Julia odsuwa się ode mnie, więc ja zatracam się w treningach. W sierpniu 2010 roku nasz związek się kończy, a razem z tym zdarzeniem zaczynam rozumieć pewne rzeczy. 
Zabiłem nasze dziecko. Zabiłem Julkę. I w końcu zabiłem też siebie..
We wrześniu już nie mamy ze sobą żadnego kontaktu, wiem jedynie że Julka wyjechała na stałe do Francji. To jedyne informacje jakie otrzymuje w przeciągu pięciu lat.
Pierwszy raz spotykam się z Julką po pięciu latach, w domu Nowakowskich. 
Dochodzę do hotelu, ze świadomością że czeka mnie pogadanka Pita.. Wiem, że są przyjaciółmi ale mógłby przestać osądzać mnie przez pryzmat tych zdarzeń. Przyjaźnimy się od tylu lat, ale jak tylko w pobliżu pojawia się Julia, Piter traci głowę i zaczyna za wszelką cenę jej bronić..
Wchodzę do pokoju i widzę puste łóżko Nowakowskiego. Albo jest na masażu, albo mnie unika. Nie interesuje mnie to. Korzystam z chwili kiedy nie ma mojego przyjaciela, idę pod prysznic i szybko kładę się do łóżka. Nie mam ochoty na rozmowę na temat mojego życia.


______________________________________________
Hej Kochane! :*
Przepraszam Was za tak długą przerwę.. Ale od miesiąca mam wroga numer jeden- szkołę.. Prowadzimy pewną wojnę. 2-0 dla klasy maturalnej :P
Mam nadzieję, że set piąty Wam się spodoba. Postanowiłam napisać go w trochę innej formie niż te poprzednie :) Chciałam wyjaśnić przeszłość naszej pary :) 
Proszę napiszcie mi czy może tak być :)

Obiecuję też, że nadrobię wszystkie zaległości u Was. Ale dajcie mi jeszcze trochę czasu :)
Miłego czytania!
Alaa ;*

poniedziałek, 21 września 2015

SET CZWARTY

Piękne mieszkanie w paryskiej kamienicy, zamieniłam na apartament na dwudziestym trzecim piętrze japońskiego wieżowca. Moje piękne zabytkowe meble, przekształciły się w nowoczesne, mało wygodne przedmioty. Pierwsze co musiałam zrobić po przyjeździe do Japonii, to pójść do salonu meblarskiego. Chociaż po części to mieszkanie, powinno wyglądać na moje. 
Nie musiałam długo czekać, na moje pierwsze japońskie spotkanie. Niecałe dwie godziny po moim przylocie miałam spotkać się z dobrze znanymi mi osobami. Kiedy weszłam do restauracji, w której serwują podobno najlepsze sushi od razu zobaczyłam moich gości. Nie trudno było ich nie zauważyć, w końcu jako jedyni tutaj mieli więcej niż metr osiemdziesiąt wzrostu. 
-Gdzie wieża z talerzy? 
-Jula! Wiedziałem, że i tak pojedziesz z nami do Japonii 
-Kubi teoretycznie to, nie jestem tu z Wami- puściłam oczko do Pita siedząco koło Bartka- Stefan by mnie zabił, jakbym zaczęła Wam przeszkadzać 
-Nie przesadzaj. Ucieszyłby się, że w ogóle znalazłaś dla niego czas 
-Bartek! Musisz zawsze taki być?!- na mojego obrońcę zawsze można liczyć- Ogarnij się. 
-Chyba wrócę do hotelu. Fizjoterapeuta czeka- mijający mnie siatkarz, o mało co nie zabił mnie wzrokiem. 
-Idiota. 
-Nie ważne. Piter jak tam się czujesz jako mąż?  
-Jak młody Bóg- wszyscy się zaśmialiśmy- Olka jest zajebistą żoną. I powiem Wam, że już strasznie za nią tęsknię. 
-Olek nie chciał przylecieć z Wami? Słyszałam, że był takie pomysł. 
-Był, ale zrezygnowaliśmy z niego. 
-Czemu?- nie wiedziałam czemu, ale Piter zdecydowanie unikał odpowiedzi na moje pytanie 
-Julcia, bo Pity są w ciąży!- Kubi i jego dotrzymywanie tajemnic 
-Naprawdę? Piter czemu ja nic o tym nie wiem? 
-Oj bo ja się wygadałem Kubiemu. Teraz on się wygadał Tobie. A chcieliśmy z Olką, żebyś dowiedziała się od nas, i to też dopiero po moim powrocie do Polski. 
-Ha ha rozumiem, że nie mam gratulować na razie Oli? 
-Jakbyś mogła. No i udawaj zaskoczoną jak Ci powie- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem 
-Oj chłopaki, co ja bym bez Was zrobiła?  
-Wyszłabyś za tego żabojada... A tak dzięki, Piterowi i mojej skromnej osobie jesteś szczęśliwą wolną kobietą. Jak się z tym czujesz? 
-Nie chce odejmować Wam zasług, ale nie wyszłam za Tobiasa tylko dlatego, że mnie zdradzał. I o ile wiem, to nie zdradzał mnie z żadnym z Was. 
-Blee. Nie wiem jak Kubiego, ale mnie nigdy Francuzi nie pociągali 
-Fuuuj. 
-Kocham Was głupki. Ale niestety muszę Was opuścić.. Obiecałam, że pojawię się jeszcze dzisiaj w banku. Dacie sobie radę beze mnie? 
-Nie mamy wyjścia. 
-Ale będziesz na meczu?- te oczy shrekowego kota.. 
-Mam bilety, więc będę. Jak dobrze pójdzie to poprzeszkadzam Wam też na treningu- ucałowałam każdego z osobna, i wyszłam z restauracji..
Nie da się ukryć, że japońskie powietrze znacznie odbiega od paryskiego. Nie wiem ile czasu zajmie mi przywyknięcie, do ludzi w białych maskach.. Powolnym krokiem przeciskałam się przez tłumy przechodniów, uważając tylko żeby nikogo nie zdzielić torebką. 
Każda ulica tutaj wygląda tak samo. Wysokie, głównie przeszklone budynki. Setki, a może już nawet tysiące samochodów. Małe ludziki, przebierające nóżkami tak szybko że nie jesteś w stanie za nimi nadążyć.. Rysuneczki, które są napisami znajdują się na każdym sklepie, bądź telebimie. Nikt nie przejmuje się, że właśnie w Ciebie wszedł, albo że Cię kopnął. Wszyscy śpieszą za swoim życiem...
Kiedy w końcu, po prawie godzinie widzę ogromny budynek z logiem banku, mam ochotę skakać z radości. Ale chyba pani prezes nie wypada, nie?
Poprawiam spódnicę, i pewnym krokiem wchodzę do ogromnego holu. O dziwo jest praktycznie pusty... Na środku, za ogromną recepcją siedzą dwie młode kobiety. A przynajmniej tak mi się wydaje.. Tutaj ciężko rozróżnić młodą i starszą kobietę. Orientuje się, że stoję  przejściu już jakąś chwilę, więc żeby na wstępie nie robić złego wrażenia podchodzę z uśmiechem, do kobiety.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Nazywam się Julia Antiga. Mogłabym rozmawiać z prezesem? 
-Oczywiście. Zostałam uprzedzona, że pani się pojawi- uśmiecha się sztucznie, wskazując ręką windę- Niech pani wjedzie na ostatnie piętro. Gabinet prezesa, bardzo łatwo znaleźć.
Odchodząc od miejsca gdzie siedzi mała brunetka słyszę kilka ciekawych opinii na mój temat. Ciekawa jestem, czy młoda recepcjonistka ma świadomość, że już niedługo mogę ją zwolnić..
W windzie wciskam guzik piętnastego piętra. Na szczęście jadę sama, więc mam możliwość szybkiego ogarnięcia mojej twarzy. Puder, szminka i prawie wyglądam jak człowiek.
Faktycznie nie trudno znaleźć gabinet prezesa. Ostatnie piętro budynku składa się z małego pokoiku, gdzie swoje biurko ma asystentka. Na pozostałych metrach kwadratowych znajduje się duże pomieszczenie, na środku którego stoi ogromne biurko, z proporcjonalnym krzesłem. W rogu pokoju stół przygotowany idealnie do konferencji. Poza tym dwie kanapy ustawione naprzeciwko siebie, a pomiędzy nimi stolik ze świeżo ściętymi kwiatami.
-Witam pani Julio. Pozwoli pani, że jeszcze na chwilę usiądę na fotelu prezesa?
-Oczywiście, niech czyni pan honory.
-Może od początku- uśmiecha się, siadając po raz ostatni na fotel, który zajmował przez kilkanaście lat- Bardzo się cieszę, że przyjęła pani propozycję. Wiem, że to diametralna zmiana życia, ale liczę że przyzwyczai się pani bardzo szybko. Pani Julio, od tego momentu jest pani odpowiedzialna za działalność wszystkich banków. Nadzoruje pani pracę każdego zespołu, jaki powstał. Może pani uznać, że Ci ludzie nie wykonują swojej pracy tak jak powinni, i po prostu może ich pani zwolnić. 
Monolog prezesa.. byłego prezesa trwał dobre pół godziny. Przekazał mi wszystkie otwarte sprawy, jak również wszystkie pomysły na nowe inwestycje. Dowiedziałam się, że zespół pracujący w tutejszym banku nie został poinformowany o zmianie głowy dowodzącej.
-W takim razie, od dzisiaj to pani jest tutaj prezesem. 
-Julia- wyciągnęłam dłoń w kierunku mężczyzny- Myślę, że możemy przejść już na ty. 
-James. Miło mi- uśmiechnął się- Więc Julio jakie będzie Twoje pierwsze polecenie służbowe? 
-Myślę, że już jedno mam w głowie. Na dzisiaj to już wszystko, prawda? Chciałabym wrócić do domu, żeby chociaż trochę się rozpakować. 
-W takim razie oboje wychodzimy. 
Po zjechaniu na parter banku, oboje z Jamesem skierowaliśmy się do recepcji.
-Pani Sato, chciałbym przedstawić pani nową przełożoną. Pani Julia właśnie została nowym prezesem. 
-Zasadniczo to zostałam prezesem, ale nie pani- miny Jamesa i pani Sato, dały mi do zrozumienia że nie wyraziłam się zbyt jasno- Jeśli wygłasza pani takie komentarze o każdym kliencie, bądź członku zarządu to nie mamy o czym rozmawiać. Nie chcę mieć w zespole kogoś, kto za plecami będzie obgadywał ludzi. Na spakowanie swoich rzeczy ma pani czas do końca dnia. Do widzenia.
Następny dzień w pracy dał do zrozumienia moim pracownikom, że nie należę do osób które dają sobie wejść na głowę. Mimo wszystko mam wrażenie, że nasze stosunki z czasem się polepszą i całkowicie uregulują. 
Z pracy wychodziłam o siedemnastej, a to tylko dlatego, że chciałam w spokoju dojechać na dziewiętnastą na mecz chłopaków. W końcu obiecałam im, że pojawię się na prawie każdym meczu.
Hala wypełniona była może w jednej trzeciej.. Widać Japończycy nie są ogromnymi fanami siatkówki. Usiadłam na moim krzesełku, z idealnym widokiem na chłopaków. 
Chwila rozgrzewki. Hymny. Zaczynamy bój z Tunezją. 
Mecz nie trwał długo. Chłopacy rozbroili Tunezję w trzech setach. Byli zmęczeni, ale ewidentnie szczęśliwi. Mówi się, że pierwszy mecz jest najważniejszy, daje taką pozytywną energię do działania. 
Po meczu wyszłam przed halę, licząc na to, że jak będą wychodzić to zahaczą o moją ławeczkę.
-Długo czekasz? 
-Nie mów, że to Cię obchodzi..
-Jula, nie możemy normalnie porozmawiać?
-Bartek, przecież to Ty zawsze traktujesz mnie jak idiotkę. To Ty unikasz mnie jak tylko możesz..
-Żałuję tego co się kiedyś stało. Nigdy więcej, już bym tego nie powiedział..
-Nie powiedział? Bartek Ty mnie prawie, że do tego zmusiłeś! 
-Jula, proszę Cię..
-Nie to ja Cię proszę. Byłam szczęśliwa, oboje byliśmy. A Ty pewnego dnia, po prostu stwierdziłeś że nie chcesz tego dziecka! Moja ciąża była cudem, który już nigdy więcej się nie powtórzy! 
-Jak to się nie..
-Nie mogę mieć dzieci. Nienawidzę Cię! Nigdy nie będę już w stu procentach szczęśliwa..


___________________________________________
Hej Kochane! ;*
Oddaję w Wasze ręce czwóreczkę :) Mam nadzieję, że Wam się podoba :3
Wy też macie już dosyć szkoły? :D

PS. Obiecuję, że powoli będę nadrabiać zaległości na Waszych blogach :)
Buziaki, 
Ala ;*

piątek, 11 września 2015

SET TRZECI

Obudziłam się zlana potem. Moja druga połówka nieświadoma niczego, ciągle miarowo oddychała. Lekko odchyliłam kołdrę i wydostałam się z łóżka. Szybkim krokiem skierowałam się do salonu, gdzie powinien być mój telefon. Chwyciłam aparat i weszłam w wykaz połączeń. Ostatnie połączenie było od Tobiasa... Czyli mam rozumieć, że nic się nie stało? Te wszystkie połączenia były moim chorym snem?! Wyciągnęłam z lodówki wodę i napiłam się tak szybko, że aż w okolicach mózgu czułam chłód, nie mówiąc już o uczuciu w moich zatokach. Spojrzałam na zegarek. 4:27. Nie będę aż tak wredna i zadzwonię do Oli w ludzkich godzinach. 
Spojrzałam przez okno, gdzie promienie słoneczne zaczynały przebijać się przez wieżę Eiffla. 
Czasami się zastanawiam czym sobie zasłużyłam na takie życiowe szczęście. Nigdy nie byłam zbytnio uprzejma dla ludzi. Zero akcji w wolontariacie z mojej strony. A mimo to mieszkam w najpiękniejszej europejskiej stolicy, u boku kochanego mężczyzny Mam kochającą rodzinę i najlepszych przyjaciół pod słońcem. Zdecydowanie jestem życiową szczęściarą.
-Kochanie nie śpisz już?
-Nie śpię od czwartej.. Miałam okropny sen i już nie zasnęłam. Która godzina, że Ty już jesteś na nogach? 
-Jula nieprzerwanie od kilku lat wstaję o tej samej godzinie. Jest wpół do ósmej.
-Kurwa mać, na ósmą mam spotkanie z prezesem- jeszcze nie wiem jak to zrobiłam, ale o 7:45 wyjeżdżałam z garażu. Przejechanie połowy miasta w piętnaście minut, w godzinie szczytu może okazać się zadaniem niewykonalnym.
-Pani Julio witamy!
-Dzień dobry panie Bernardzie. Prezes już przyjechał? 
-Tak czeka na panią w sali konferencyjnej. Ale spokojnie, wyglądało że ma dobry humor.
-Zobaczymy na jak długo. Niech pan trzyma za mnie kciuki- za moment zobaczyłam Bernarda pokazującego właśnie ten gest- Dziękuję!
-Witam panie prezesie. Przepraszam za spóźnienie, ale były ogromne korki.
-Pani Julio nic się nie stało. Czekał bym na panią nawet pół dnia, wie pani że mam słabość- uśmiechnął się, wskazując ręką krzesło naprzeciwko siebie- Niech pani usiądzie, to będzie długa rozmowa.
-Mam się bać? Z tego co wiem, nasze wyniki są naprawdę dobre. Nie ma większych problemów z kadrą, ani z klientami. Czy może się mylę?
-Nie myli się pani. Od kiedy jest pani dyrektorem wyniki naszego oddziału poprawiły się o prawie 100%, nie ukrywam że cały zarząd jest pod wrażeniem. Wie pani, że mamy kilka oddziałów na całym świecie, i muszę powiedzieć, że paryski oddział jest drugim zaraz po japońskim. Stąd właśnie moja wizyta. 
-Przepraszam, ale ja chyba nadal nie rozumiem. Przeleciał pan tyle świata, żeby powiedzieć mi że wyniki naszego oddziału są takie dobre. Wybaczy pan, ale to lekko nie rozsądne- zaśmiał się- Przepraszam.
-Przyleciałem tutaj, żeby panią o coś prosić. Za dwa miesiące odchodzę na emeryturę, razem z zarządem szukamy mojego zastępcy. A właściwie to mam nadzieję, że go znaleźliśmy. Pani Julio chcielibyśmy, żeby to pani zajęła moje miejsce.
-Słucham?! Żartuje pan sobie ze mnie? Przecież główna siedziba znajduj się w Tokio. Miałabym rzucić całe swoje tutejsze życie, i tak z dnia na dzień wyjechać?
-Proszę, żeby pani nie dawała odpowiedzi teraz. To wymaga chwili zastanowienia. Zróbmy tak, że za tydzień zadzwonię do pani i spytam się o decyzję, dobrze?
-Oczywiście. Czy to wszystko? Chwilowo chciałabym jeszcze wrócić do moich teraźniejszych obowiązków.
-Tak to wszystko.
-Do widzenia. 
-Do usłyszenia, pani Julio.
Opuściłam salę konferencyjną w trybie ekspresowym. Weszłam do swojego gabinetu, uprzednio prosząc moją asystentkę o odwołanie wszystkich spotkań, oraz o nieprzekierowywanie połączeń. Pokój składał się głównie z okien, przez które było widać całą panoramę stolicy. Każdy wieżowiec, pojedyncze kamienice, a czasami nawet małe domki z ogródkami. Wszystko to było otoczką dla stalowej konstrukcji, tak często odwiedzanej przez ludzi z całego świata... Czy jestem zdolna zamienić spokojne, paryskie uliczki dla zatłoczonych japońskich ulic? Albo czy potrafię zamienić wszystkie piękne kamienice na nowoczesne, i w ogóle nie ładne budynki? 
Umiem zamienić rolę małej dyrektorki na rolę prezesa ogólnoświatowego banku? A przede wszystkim czy moja miłość gotowa będzie wyjechać, ze mną na drugi koniec świata tylko po to, żebym mogła się rozwijać? Teoretycznie Tobias, posiada tylko rodzinny biznes. Co będzie robił w Japonii, nie znając języka i nie posiadając jakiegoś konkretnego zajęcia?! Ja wiem. Będzie marudził, że zniszczyłam nam życie. Inaczej. Będzie mówił, że cieszy się moim szczęściem ale po chwili zaczniemy skakać sobie do gardeł.. Nie będziemy umieli cieszyć się tym co mamy. Będziemy stopniowo wzajemnie się wyniszczać, aż w końcu nie zostanie z nas już nic.. Czy jestem gotowa, aż na takie poświęcenie?
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk, informujący o nowym emailu. Usiadłam przy biurku, otwierając lekko uchylonego laptopa. Wchodząc z pocztę zobaczyłam, że czekają na mnie trzy nie otwarte wiadomości. Jedna od prezesa informująca mnie o szczegółach mojego ewentualnego przejścia na jego fotel. Kolejna od Pita( swoją drogą ciągle przechodzą mnie dreszcze jak przypomnę sobie sen jaki miałam..), a w niej kilka zdjęć z wesela Cichych. Trzecia i ostatnia była od adresu, którego w ogóle nie kojarzyłam..

 "od: nieznajomyalepomocny
do: Julia Antiga               

Nie liczy się fakt, kim jestem. Liczy się to, że wiem coś na temat Twojego życia. 
A konkretnie na temat Twojego narzeczonego. Przyjedź do Waszej ulubionej kawiarni, dzisiaj o 15:30. Zobaczysz o czym mówię. 

nieznajomy"

Normalnie zignorowałabym taką wiadomość, ale nie ukrywajmy że nie jest to pierwsza sytuacja tego typu. Poza tym od spotkania asystentki Tobiasa w mieszkaniu, stałam się lekko podejrzliwa. 
Od spotkania z prezesem stałam się i tak bezwartościowa w firmie, więc koło 15 wsiadłam do auta i zaczęłam kierować się w stronę ulubionej kawiarni. Równo o 15:30 zajechałam do miejsca, gdzie kawę było czuć nawet w zamkniętym samochodzie. 
Ledwo weszłam do środka, i już wiedziałam o co chodzi. Mój. MÓJ narzeczony siedział przy jednym stoliku ze swoją asystentką. Składał na jej policzku czułe pocałunki, by powoli przejść na usta. Nie wyglądało to na pierwszy pocałunek tej dwójki. Tobias był tak zajęty swoją nową dziewczyną, że nawet mnie nie zauważył. Postanowiłam, nie robić mu awantury w miejscu publicznym. Nie będę przez takiego kutasa psuć sobie nienagannej reputacji. 
Wróciłam do mieszkania, bez poczucia że moje życie właśnie legło w gruzach. Spokojnie poszłam do sypialni i spod łóżka wyciągnęłam walizki należące do Tobiasa. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyciągać jego idealnie ułożone koszulki, spodnie i wszystkie inne części garderoby. Nie śpieszyłam się z tym. Potem zebrałam wszystkie kosmetyki z łazienki i też włożyłam je do walizki. Po pakowaniu, weszłam do gabinetu i usiadłam na fotelu za biurkiem. 
Zaczynało się ściemniać, kiedy usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Spokojnie czekałam, na wejście mojego narzeczonego do jego gabinetu.
-Jula, co Ty tutaj robisz? Myślałem, że jesteś w banku- podszedł i pocałował mnie w czubek głowy
-Mieszkam tutaj, w przeciwieństwie do Ciebie. Walizki już są spakowane- uśmiechnęłam się do chłopaka- Możesz zamieszkać z Pauline jeśli chcesz, nie bronię Ci.
-O czym Ty mówisz? 
-Byłam w tej kawiarni. Byłeś tak zajęty tą suką, że nawet mnie nie zauważyłeś. 
-To nie tak, Jula.
-Nie chcę wiedzieć jak. Nie chcę wiedzieć czy ją przeleciałeś czy jeszcze nie. Nie chcę wiedzieć, czy podczas mojej nieobecności chodziła w moim szlafroku albo pieprzyła się z Tobą w naszym łóżku. Nie obchodzi mnie to.
-Popełniasz błąd! Co zrobisz beze mnie?!
-Wyjadę do Japonii. Dostałam dzisiaj propozycję objęcia posady prezesa. I wiesz co? Przyjmę ją- ściągnęłam pierścionek z palca i wcisnęłam mu do dłoni- Masz go. Nigdy mi się nie podobał. Pauline wygląda na taką której się spodoba. 
-Jesteś pewna? Jeśli przejdę przez te drzwi to już nigdy nie wrócę.
-Wypierdalaj. W ciągu tygodnia masz zabrać wszystkie papiery z gabinetu. Potem oddasz mi klucze i nigdy się nie pojawisz w moim życiu.
Miesiąc później byłam już spakowana i gotowa na nowe życie. Przyjęłam propozycję bez wahania. Miałam trochę problemów z przekonaniem rodziców do mojego wyjazdu, ale w końcu zrozumieli że będę się rozwijać. Poza tym odwiedzenie mnie wydało im się dobrym pretekstem, żeby pojechać do Japonii. Jeśli chodzi o Tobiasa to zabrał papiery w ciągu dwóch dni, potem już nigdy się nie spotkaliśmy. I o dziwo przez ten czas nie uroniłam nawet jednej łzy. Za to moi przyjaciele uronili ich chyba z całe morze. Oczywiście ze szczęścia, że już nie ma go w moim życiu. 
Z chłopakami zobaczę się w Japonii, bo już obiecałam im że załatwię sobie bilety na Puchar Świata. W końcu skoro będę w kraju kwitnącej wiśni, to czemu nie pójść na takie widowisko?
Japonio nadchodzę i zamierzam być cholernie szczęśliwa!

____________________________________________________________
Hej Kochane! :*
Przepraszam, że tak długo mnie nie było.. Zaczęła się szkoła, a co za tym idzie zaczęła się dla mnie klasa maturalna :/ A jak Wam idzie w szkole? Do której klasy poszliście? :D
Potem zepsuł się mój komputer.. A teraz jeszcze od ponad tygodnia jestem chora :D Siedzę w domu trzeci dzień i dopiero dzisiaj mam siłę, na dokończenie trzeciego seta :) Miał wyglądać inaczej. Ale nie mogłam nic zrobić Pitom. Za bardzo ich polubiłam :) 
Ale co Wy na to, że pozbywamy się Tobiasa? :D Myślicie, że to ostateczne pożegnanie? :)
I co Wy na wyjazd Julii do Japonii? :3 
Obiecuję, że w następnym secie będzie więcej Bartka! <3

PS. Oglądacie Puchar Świata? :) Pewnie nie, bo godziny są do dupy... Wstanie w sobotę o 5:00 graniczy z cudem :D Ale czego się nie robi dla chłopaków, nie? ;)
PS. 2 Dziękuję za tyle wyświetleń :)
PS. 3 Chwilowo pożegnałam się z askiem, ale na pewno wrócę :)

Buziaki, 
Ala :*

piątek, 28 sierpnia 2015

SET DRUGI

-Możesz w końcu powiedzieć mi gdzie jest Ola i czego tak pilnie ode mnie chciała?- Kubi w ogóle nie przejął się moim słowami, tylko nadal ciągnął mnie w nieznane rejony- Kubiak do cholery!
-Ola nic od Ciebie nie chciała. Po prostu chciałem uratować Cię, ze szponów karolowej Oli. Nie krzycz na mnie, bo zrobiłem to dal Twojego dobra. 
-Chyba dla jej dobra.. Jeszcze z dwa słowa i normalnie bym jej przyłożyła- nie dało się, nie zauważyć lekkiego uśmiechu na twarzy Miśka
-No widzisz. Po prostu nie chcę odwiedzać Cię w więzieniu. I pewnie Twój Romeo też nie.
-Zawsze gdzieś przemycisz tą złośliwość.
-Mam to po Tobie. W ogóle to nie widziałem w kościele Kłosów. A Ty?
-Widziałam Karolla, więc spodziewałam się że Ola też gdzieś krąży. Misiek, obiecaj mi coś.
-Tobie zawsze- objął mnie ramieniem, i właśnie wtedy poczułam się bezpiecznie- Mów.
-Po pierwsze nikomu nie powiesz, że spotkałam się sam na sam z Olą, a po drugie obiecaj, że pojawisz się na moim ślubie- spojrzałam na mojego przyjaciela, wyczekując odpowiedzi.
-Nie mogę Ci obiecać tego ze ślubem.. Ciągle liczę, że nie dojdzie do tej ceremonii. Jula nie obraź się, ale ja mam złe przeczucia jeśli chodzi o tego Twojego Tobiasa. I jak wiem, że już wszyscy Ci o tym trujemy, ale widocznie coś w tym jest skoro zauważa to tyle osób. 
-Do ceremonii dojdzie w połowie listopada. Przepraszam Cię, ale Olka naprawdę może mnie potrzebować- zostawiłam mojego przyjaciela na ławce, nie czekając na żadną jego odpowiedź. 
Odchodząc czułam jak po policzkach płyną mi ciepłe łzy. Nikt z moim przyjaciół nie umiał cieszyć się ze mną z mojego szczęścia. Wszyscy doskonale wiedzieli, że życie Julii Antigi wcale nie było takie łatwe jak mogło się wydawać. Kiedy w końcu znalazłam stabilizację w życiu zawodowym i prywatnym, to nikt nie umiał się ze mną cieszyć. Przy ślubie Nowakowskich panowała powszechna euforia. A przy moim? Chyba będzie panowała całkowita stypa.. Zaczynam rozważać, wzięcie potajemnego ślubu i wyjechanie nie wiadomo gdzie. Tak daleko, żeby nikt już nie kwestionował mojego wyboru...
Po wejściu na salę uderzyła we mnie mieszanka gorącego powietrza, i oparów po alkoholu. Całe towarzystwo było już w bardzo dobrych humorach, i na szczęście nikt nie zauważył mojej krótkiej nieobecności. Na środku parkietu wywijał Pitu ze swoją żoną. W niektórych miejscach dało się zobaczyć tańczące pary, ale stosunkowa większość siedziała przy stołach. 
Po mojej lewej Igła ze swoją żoną. Pomimo stażu związku, było widać, że nadal się kochają. W ich przypadku nie jest to zwykłe przyzwyczajenie, do drugiej osoby. 
A po prawej Dawid Konarski śmiejący się z Winiarem i Buszkiem, nie wiadomo z czego. Podejrzewałam, że myślą o jakimś nowym żarciku dla nowożeńców. 
Karollo tańczący z Wroną. 
Wlazły przytulając swoją żonę, jednocześnie szeptał jej coś do ucha. Widok idealny. Nawet Bartek na ten wieczór znalazł sobie jakąś dziewczynę.. No bo w końcu która odmówiłaby pójścia na ślub siatkarza? Pusta, napompowana blondyna.. Słaby gust Bartoszu.. Bardzo słaby. 
-Nie śpimy na moim weselu! Porywam Cię na parkiet i nie chcę słyszeć sprzeciwu
-Postaraj się mnie nie zabić Pitu- chwyciłam rękę przyjaciela i dałam się prowadzić na parkiet
-Spokojnie Ola wysłała mnie na kurs tańca- dobrze że nie widziałam jak zaczęłam się śmiać- Powiedziała, że nie wyjdzie za mnie jeśli nie nauczę się tańczyć.
-Ta Twoja żona to jednak mądra kobieta jest- uśmiechnął się i jak najmocniej mnie przytulił
-Zostań z nami w Polsce, co?
-Piter przecież wiesz, że nie mogę. W Paryżu mam całe swoje życie. Ludzie z banku już nie dają mi spokoju, poza tym moja miłość umiera z tęsknoty. Ale będę Was odwiedzać, obiecuję.
-Skoro obiecujesz to okej. My do Ciebie też przyjedziemy! 
Wesele Nowakowskich trwało do 4:00. Kiedy w końcu doszłam do pokoju hotelowego i ściągnęłam moje niewyobrażalnie wysokie szpilki odetchnęłam z ulgą. Wynajęcie pokoi dla gości to jeden z najlepszych pomysłów Olki i Piotrka, zwłaszcza że poprawiny mają być dokładnie w tym samym miejscu. 
A jeśli chodzi o poprawiny to wyglądały prawie identycznie jak wesele, z resztą czego tu się spodziewać skoro byli na niej prawie sami siatkarze. Starsze pokolenia nowożeńców postanowiły odpuścić imprezę, więc właściwie zostali sami znajomi Oli bądź Piotrka.
Z tego co wiem impreza miała trwać równie długo co wesele. Mi niestety nie dane było dotrwać do końca. O 7:00 odlatywał mój samolot do Francji, a nie chciałam jechać na niego prosto z poprawin gdzie alkohol lał się hektolitrami. Dlatego około trzeciej nad ranem wszystkimi obecnymi w sali gośćmi.
Pod salą zamiast mojej zamówionej taksówki stało bardzo dobrze znane mi audi. 
-To dlatego nie piłeś ten cały czas? 
-Myślałaś, że Cię puścimy jakąś tam taksówką?- udawał oburzonego- Ola by mnie zabiła. 
-Zasadniczo to myślałam, że puścicie mnie z jakimś przystojnym taksówkarzem, ale skoro proponujesz mi towarzystwo przystojnego siatkarza to nie odmówię.
-Wsiadaj Jula. Tobie też mogli zabrać alkohol, bo widzę że bardzo Ci szkodzi
-Ja na Twoim miejscu o swoją żonę zaczęłabym się bać. Ja sobie poradzę, a Olkę zostawiasz z Igłą, Kubim, Winiarem i resztą. Wybuchowe połączenie, nie sądzisz?
-Sądzę, ale jak Cię nie odwiozę to skończy się to dla mnie jeszcze gorzej- oboje się zaśmialiśmy, bo było wiadomo kto rządzi w związku Pitów.
Francja. Przez te cztery dni zdążyłam stęsknić się za tymi uliczkami. Za małymi kawiarenkami. Za ludźmi chodzącymi z bagietkami pod pachą. Za tłumem pod wieżą Eiffla. I za moim idealnym mieszkaniem, w centrum. 
Nie da się ukryć, że mieszkanie w kamienicy mieszczącej się w centrum miasta jest pewnym osiągnięciem. A posiadanie widoku na wieżę Eiffla niestety kosztuje kilka pensji.. 
Przekręciłam klucz w zamku, z stu procentową pewnością, że o tej godzinie nie spotkam nikogo w moim mieszkaniu. Jakie było moje zdziwienie kiedy dało wyczuć się opór. W końcu nacisnęłam klamkę i bez problemu otworzyłam drzwi.
-Tobi jesteś w domu?- pierwszym pokojem do którego się kierowałam był gabinet mojego narzeczonego- Kim pani jest?
-Jestem asystentką pani narzeczonego, nazywam się Pauline Clavel. Pan Blanc poprosił mnie o przywiezienie dokumentów, z państwa mieszkania.
-Dziwne Tobias nie wspominał, że ma asystentkę. Ale może coś przeoczyłam. Julia Antiga- wystawiłam dłoń w kierunku dziewczyny- Znalazła już Pani potrzebne dokumenty? 
-Tak, już właśnie miałam wychodzić. Do widzenia.
-Do widzenia. A i proszę nie mówić Tobiasowi, że już jestem we Francji, dobrze?
-Oczywiście.
Nie da się przeoczyć takiej asystentki. Długie, zgrabne nogi. Uwydatniony biust. Ładny tyłek. Twarz też niczego sobie. Na oko ma niecałe dwadzieścia lat. Ciekawe w jaki sposób tak szybko została asystentką prezesa tak dużej firmy...
Nie mam za dużo czasu na rozmyślanie o tym. Czas na szybki prysznic, makijaż i do pracy.. Otworzenie mojej szafy wiązało się z zobaczeniem kilkunastu ołówkowych spódnic i kilkunastu jasnych koszul. Jeszcze tylko szpilki, czerwone usta i mogę jechać do banku zwanego moim drugim domem. 
Wjechanie moim mercedesem na parking banku, oznaczało że przez najbliższe osiem godzin nie zobaczę nic innego poza ekranem komputera..
-O dzień dobry pani Julio! W końcu pani do nas wróciła.
-Dzień dobry. Nie było mnie tylko cztery dni panie Bernardzie- uśmiechnęłam się do jednego z moich ulubionych ochroniarzy.
Sprawa za sprawą. Było ich tyle, że w pewnym momencie zapomniałam, że wyjechałam jedynie na cztery dni. W ciągu godziny przez mój gabinet przewinął się już chyba cały personel, każdy z jakąś nawet najmniejszą sprawą.
-Pani dyrektor, telefon do pani. Przełączyć?
-Tak Andrea, proszę przełącz- posłałam mojej sekretarce przelotny uśmiech- Julia Antiga w czym mogę pomóc?
I kolejna godzina minęła na rozmowie z jednym z najważniejszych klientów mojego oddziału. Dziadek lat około siedemdziesiąt któremu ciężko wytłumaczyć nawet najprostszą rzecz. Ale czego nie robi się dla milionowych zysków..
Godzina 20:59 oznaczała, że siedzę w zamknięciu już prawie dziewięć godzin. Po pięciu miałam już ochotę zamknąć laptopa, wziąć torebkę i uciekać do domu.. Więc chyba po dziewięciu mogę to już zrobić, zwłaszcza że w domu czeka na mnie romantyczna kolacja.
-W końcu wróciłaś do domu- jak najszybciej podeszłam do Francuza i złożyłam pocałunek na jego ustach, długo nie czekałam na odpowiedź- Podobno powroty są najlepszą częścią wyjazdu.
Posiadanie stu procentowego Francuza w domu bardzo się opłaca. Nie ważne jaki masz obiad na stole to zawsze masz idealnie dobrane wino.
-Tobi nie czekajmy do listopada. Weźmy ślub znacznie wcześniej- jego mina mówiła wszystko, nie spodobał mu się ten pomysł
-To może we wrześniu? 
-Wrzesień jest idealny. Ale zróbmy mały ślub, nie na setkę osób. 
-Wiesz, że dla Ciebie wszytko- wstał i ucałował mnie w czoło- Kocham Cię żono.
Nasza romantyczna kolacja zamieniła się w romantyczny wieczór filmowy. Między jednym filmem, a drugim postanowiłam sprawdzić mój telefon. Miałam 10 nieodebranych połączeń od zupełnie nieznanego mi numeru.
-Halo Julka.
-Bartek? Czemu dzwonisz do mnie tyle razy? I w ogóle po co do mnie dzwonisz?!
-Julka chodzi o Pita i Olę.. Musisz przyjechać do Polski....

_____________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
O matko było ciężko, ale się udało :)
Drugiego seta zostawiam do Waszej dyspozycji, mam nadzieję że Wam się spodoba :3
Dziękuję Wam za tyle pozytywnych komentarzy i za te wszystkie wyświetlenia! Jesteście najlepsze! :)
Mam do Was prośbę, żeby każdy kto czyta zostawił chociaż mały ślad po sobie w postaci komentarza :)
Buziaki, 
Ala ;*

niedziela, 23 sierpnia 2015

SET PIERWSZY

-Hej Jula- przede mną wyrósł nagle ponad dwumetrowy mężczyzna- Ślicznie wyglądasz 
-Daruj sobie Bartek- dziękowałam Bogu, że właśnie mój telefon postanowił zadzwonić- Przepraszam Was, muszę odebrać.
Mój kochany narzeczony, w końcu postanowił do mnie zadzwonić. Zapytać się czy żyję i jak minęła mi podróż. 
-"Jula przepraszam Cię za tą sytuację w domu, nie chciałem żeby tak to wyszło"
-Wiem Tobi, wiem. Ale zrozum to moja przyjaciółka, i nie chciałam opuścić tak ważnego dnia z jej życia. 
-"Teraz już to też wiem.. Jak chcesz to wsiądę w pierwszy lepszy samolot do Rzeszowa i jestem u Ciebie"- czułam, że po drugiej stronie słuchawki jest znowu mężczyzna, którego znam i kocham- "Jula, halo?"
-Jestem, jestem ale myślę, że nie musisz przyjeżdżać. Pewnie i tak ciągle myślami byłbyś w firmie, mam rację?
-"Chyba masz. W takim razie do zobaczenia za cztery dni, kochanie."
-Już tęsknię. Kocham Cię- w moich oczach niespodziewanie pojawiły się łzy
-"Ja Ciebie też."
Nadal nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego moja rodzina od ponad trzech lat nie może zaakceptować mojego związku z Tobiasem. Początkowo nie było żadnych problemów, można nawet powiedzieć, że mój brat go polubił. Tak samo było z moimi rodzicami. Często spotykaliśmy się i chodziliśmy na wspólne kolacje. A Stefana odwiedzaliśmy tak często jak się dało. W końcu po prawie dwóch latach naszego związku Tobias oświadczył mi się, na jednym z naszych wyjazdów. Byłam pewna, że wszyscy będą cieszyć się razem ze mną, ale tak nie było. Po naszym powrocie i po ogłoszeniu "nowiny" wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego chcę wyjść właśnie za tego człowieka. Wszyscy odradzali mi dalszy związek z Francuzem, jednocześnie nie tłumacząc mi czemu mają takie zdanie. 
Lekkie pukanie w drzwi, wyrwało mnie z moich przemyśleń.
-Julka wszystko okej?- zza drzwi wystawała głowa Pitera- Olka wysłała mnie do Ciebie, bo tak nagle zniknęłaś.
-Przepraszam Was, ale Tobias dzwonił. Rozumiesz, że musiałam odebrać- uśmiechnęłam się do przyjaciela, na co on odpowiedział mi sztucznym i wymuszonym uśmiechem- Tak wiem, wiem. Nie zaczynaj nawet.
-Wyszedł- mój wzrok błąkał się po całym pokoju- Bartek. Wierz mi lub nie, ale ja naprawdę zapomniałem o Waszej wspólnej przeszłości. Tak długo nikt nie poruszał tego tematu, że myślałem, że mam już to za sobą.
-Pitu, bo mamy już to za sobą- posłałam mu lekki uśmiech
-Tak? To dlaczego jak tylko wyszłaś z pokoju Bartek się zmył? Podejrzewam, że gdyby nie ślub to w ogóle wyjechałby z miasta byleby na Ciebie nie trafić- zaśmiał się tak głośno, że aż się przestraszyłam 
-To chyba ja mam powód, żeby go unikać nie sądzisz? A nie chowam się po kątach, przed nim- spojrzał na mnie tak jak tylko Cichy umiał na mnie spojrzeć- Musiałam odebrać telefon! 
-Nazywaj to jak chcesz, na ślubie będziecie musieli na siebie spojrzeć
-Jesteś pewien? Może chcesz się założyć?- chwycił mnie tak, że moja głowa wylądowała pod jego ramieniem, skorzystał i zaczął łapą targać moje włosy
-Tak wyglądasz pięknie- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju
-Idiota- krzyknęłam zanim drzwi się zamknęły. Dało się słyszeć, że zaczął się śmiać. Cichy to on zdecydowanie nie jest
Noc minęła mi zdecydowanie za szybko. O 7:00 zadzwonił budzik, informujący mnie że muszę zebrać moje ciałko z tak wygodnego i ciepłego łóżka. 
Zapach kawy roznoszący się po całym parterze, i dźwięk włączonego telewizora świadczyły o tym, że w tym domu prowadzi się normalne rodzinne życie. 
W moim mieszkaniu w centrum Paryża oprócz mnie, kota i całkowitej ciszy o tej godzinie nie ma nic. A kawy to mogę się napić co najwyżej w kawiarence obok kamienicy. I mówimy tu oczywiście o kawie na wynos. Niestety ale Julia Antiga nie ma czasu rano, na zjedzenie croissanta i na wypicie kawy w filiżance. Chciało się być bizneswomen to teraz trzeba cierpieć...
-Cześć pracoholiku- spojrzałam na Olę nie kryjąc zdziwienia- Chyba do trzeciej słyszałam jak stukałaś w klawiaturę. Przypominam, że masz cztery dni urlopu Antiga!
-Pracowałam do czwartej tak dla uściślenia. Mam urlop, ale u mnie w pracy oznacza to, że po prostu nie można znaleźć mnie w banku przez te cztery dni.
-Dobra, dobra. Jemy śniadanie pijemy kawę, i ruszamy na ostatnie przymiarki. Ja sukni ślubnej, ty sukienki dla świadkowej. Potem musimy jeszcze odwiedzić salę, zobaczyć jak idzie dekorowanie.Zwłaszcza, że mają tylko trochę ponad dobę! Co się śmiejesz? 
-Bo pierwszy raz widzę jak moja przyjaciółka Aleksandra Wilczewska panikuje. 
-Będziesz brała ślub to wtedy ja się będę z Ciebie śmiać.
-To zapraszam w połowie listopada. Będziesz mogła się wtedy ze mnie śmiać ile będziesz chciała. Pod warunkiem, że założysz sukienkę dla świadkowej- puściłam oczko przyjaciółce- Powiesz coś?
-Jak to w listopadzie? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wychodzisz za Tobiasa już w listopadzie. Jula to jest nie poważne.
-Olka, proszę Cię. Oboje jesteśmy pewni tego, że chcemy spędzić życie właśnie ze sobą. Myślałam, że chociaż Ty mnie zrozumiesz, w końcu właśnie wychodzisz za mężczyznę Twojego życia. Nie mam racji?
-Masz. Ale wydaje mi się, że to nie Tobias jest mężczyzną Twojego życia.
-Weź już- zaczęła się śmiać- Śniadanie i idziemy do tego salonu z sukniami. Ruszaj tyłek Wilczu, Twoja suknia czeka.
Przyzwyczaiłam się do korków, ale to co dzieje się w Rzeszowie to przesada. Ci wszyscy dziadkowie, którzy postanowili wyjechać samochodami na spacer.. I kobiety. Nie żebym miała coś do kobiet za kółkiem, w końcu właśnie jadę z jedną z nich, i sama też prowadzę ale bez przesady. Czy ta szminka nie może poczekać, aż zajedziesz pod firmę?! Albo czy ta koleżanka nie może zadzwonić później? 
"Mąż kupił mi sportowy samochód, to się nie wtrącaj. Ja umiem jeździć. Nawet jeśli mylę hamulec z gazem..." Udusić taką czy zastrzelić? 
A wracając do konkretów to, sukienki przymierzone i idealnie pasują. Sala jest przepięknie udekorowana. W kwiaciarni bukiet zamówiony, do odebrania będzie jutro rano. Z tortem weselnym jest dokładnie tak samo. Właściwie to pozostaje iść do kościoła, i brać ten ślub. Piter chodzi gdzieś po mieście ze swoim świadkiem, więc mamy jeszcze z Olą dla siebie kilka godzin. 
-Wróciłem! Jak Wam minął dzień? 
-Co Ty tutaj robisz, Piter?
-Mieszkam od jakichś trzech lat. Głupie pytanie Jula.
-Oj wiem, że mieszkasz ale przecież miałeś być gdzieś na mieście z Bartkiem. Mylę się, czy nie?
-No nie mylisz się. Ale spójrz za oknem jest już ciemno- nawet nie wiedziałyśmy, że już minęło tyle godzin, wydawało nam się że czas nie płynie tak szybko.
-Czepiasz się. Wiecie co, ja zostawię Was samych i pójdę się przejść. Tylko spokojnie mi tutaj, ciocią nie planuję zostać.
-Idź już. Tylko się nie zgub- trzeba przyznać, że od razu jak poznałam Piotrka to pokochałam go. Pokochałam go jak drugiego brata. Nic i nikt nigdy tego nie zmieni!
Rzeszów jest pięknym miastem, jak mam tylko chwilę wolnego to staram się przyjeżdżać właśnie tutaj. Wolę posiedzieć sobie z przyjaciółmi niż wygrzewać się w ciepłym kraju. Kiedyś nawet myślałam o zamieszkaniu w Norwegii, tam w końcu zawsze jest zimno. A nie ukrywajmy właśnie tego potrzebuję.
-Julka! Julka!- doskonale wiedziałam do kogo należy ten głos, była tylko jedna osoba na świecie która mówiła do mnie "Julka"- Proszę Cię.
-Bartek czego ode mnie chcesz?- widziałam jak w tym momencie uśmiech schodzi mu z twarzy
-Chciałem tylko z Tobą porozmawiać. Julka minęło już tyle czasu od tego wydarzenia.
-Nazywasz to wydarzeniem? Czy Ty siebie słyszysz? 
-A jak inaczej mam to nazywać. Jula dużo o tym myślałem, i uważam że w tamtym momencie nie było innego wyjścia. Musieliśmy to zrobić, inaczej nigdy nie bylibyśmy szczęśliwi. A skoro teraz się spotykamy to chyba czas sobie wybaczyć, nie sądzisz?
-Musieliśmy to zrobić?! Ponad rok nie mogłam się z tym pogodzić. Ponad 365 cholernych dni! Byłam z tym sama, bo przy mnie nie było mężczyzny, którego uważałam za miłość mojego życia. No ale jak się teraz dowiaduje był on wtedy bardzo szczęśliwy. Zazdroszczę Bartek.
-Jula nie przesadzaj. 
-Zrobimy tak. Jutro na ślubie Oli i Piotrka będziemy udawać, że bardzo się lubimy i, że nic już do siebie nie mamy. To jest dzień Nowakowskich i nie mam zamiaru im tego popsuć. Ale zaraz po weselu czy po poprawinach, pójdziemy w swoje strony. Ty do swojego szczęśliwego świata, a ja do mojego narzeczonego.
25.07.2015
-No proszę kogo my tutaj mamy, panna Antiga
-Kubi, Monia!- bieganie w tej sukience nie jest najprostsze, ale czego się nie robi, żeby zobaczyć małą Polę- Jejciu jak ona jest słodziutka.
-Po tatusiu- spojrzałyśmy na siebie z wybranką Kubiaka i zaczęłyśmy się śmiać- Nie znacie się. Lepiej powiedz mi gdzie Twój Romeo
-Michał!
-Monia spokojnie. Mój drogi przyjacielu, mój Romeo zwany również Tobiasem musiał zostać w Paryżu. Jakieś sprawy biznesowe.
-Ale Michał nie mówił o nim, tylko o mnie moja Julio.
-Krzysiu, co na to Iwonka?- uśmiechnęłam się do libero- No i dzieciaki?
-Myślę, że pogodzą się z tym. A jak nie to zamieszkamy wszyscy razem, co Ty na to?
-Z Iwoną i dziećmi mogę. Ale z Tobą to chyba długo nie wytrzymam- wytknęłam język w stronę przyjaciela
-Małpa jak zawsze.
Jeszcze chwilę postaliśmy pod kościołem, do momentu kiedy nie trzeba było iść podpisać ostatecznych dokumentów. Chwilę później pojawiła się para młoda, i cała ceremonia oficjalnie się zaczęła. Próbowałam być twarda i udawać, że wcale się nie wzruszam, ale się nie dało. W pewnym momencie nawet ja uroniłam łezkę wzruszenia. 
Mnóstwo życzeń przed kościołem, pełno kwiatów i pełno ryżu we włosach. Czy ktoś chociaż kiedyś pomyślał o biednej świadkowej? Musi pilnować, żeby panna młoda była piękna i do tego jeszcze musi myśleć o sobie.. A stanie przed kościołem w tych kilkunastu centymetrowych szpilkach? O tym to już nikt nie myśli..
Pierwszy taniec. Jeden toast. Jakaś przemowa rodziców. Taniec. Kolejny toast. Przemowa teściów. Taniec. Kolejny toast. Przemowa świadka. Taniec. Nie wiem który już toast i moja przemowa. 
-Dobry wieczór. Jak pewnie wszyscy wiedzą, to ja jestem świadkową i to mi przypadł zaszczyt ostatniej przemowy. Nie sądzę, że ktoś o tym wie, ale gdyby nie ja to tego wesela by nie było. Kilka lat temu Ola i Piotrek poznali się właśnie dzięki mnie. I tu będę nie skromna bo powiem, że jestem z tego zajebiście dumna! Ale ta historia to może innym razem. No więc Nowakowskie, życzę Wam szczęścia, miłości i cierpliwości. Zwłaszcza Tobie Olka- puściłam przyjaciółce oczko- Nie przedłużając życzę miłego wieczoru, nocy i poranka.
Królowie parkietu zwani Igła i Kubi, zmieniali partnerki do momentu kiedy nie uznali, że zatańczyli z każdą kobietą z wesela. Usiedli koło swoich partnerek, ale widać było że pod stołem nogi im cały czas chodzą. Śmiać mi się chciało, bo żadna z pań nie miała ju siły na tańce z naszymi chłopakami.
Wieczór był ciepły, a niebo było bezchmurne więc było widać mnóstwo gwiazd. Stałam na tarasie, kiedy poczułam że ktoś jeszcze na nim się znalazł.
-Dawno się nie widziałyśmy Jula- odwróciłam się, i zobaczyłam dziewczynę Karola Kłosa
-Z jakieś pięć lat temu
-Pamiętam jak te pięć lat temu- dokładnie wiedziałam co miała zaraz powiedzieć, miało to być coś co uderzy we mnie bardzo boleśnie
-Julia. Ola cię szukała...

_____________________________________________________
Hej Kochane! :*
Jeeest set pierwszy :D Z racji, że chłopcy wygrali drugi mecz z Memoriału to wstawiam, nowość :D 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba set pierwszy :) 
Macie jakieś propozycje co działo się kiedyś między Bartkiem i Julią? Czekam na Wasze propozycje :3
Miłego czytania!
Buziaki, 
Ala ;*

czwartek, 20 sierpnia 2015

ROZGRZEWKA

-Po co masz tam niby jechać? Francja już Ci nie wystarcza?
-O czym Ty w ogóle mówisz? Przecież ja jadę tam tylko na cztery dni, i to też tylko dlatego że moja najlepsza przyjaciółka mnie o to poprosiła- wyglądał na kogoś, kto zupełnie tego nie rozumiał. Po raz pierwszy od trzech lat, mnie nie rozumiał..- Mam rozumieć, że nie jedziesz Tobias?
-Nie jadę. Firma na mnie czeka.
-No tak, bez pana prezesa sobie nie poradzą. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać- skierowałam się w stronę drzwi, po drodze zabierając walizkę.
Samolot do Rzeszowa miałam równo o 20:00, a przynajmniej miałam go mieć. Po wejściu na lotnisko usłyszałam kobietę mówiącą mi, że właśnie mój samolot jest opóźniony o pół godziny... Oznaczało to, że u Nowakowskich będę koło północy. Idealnie się zaczyna.
Wyciągnęłam telefon z torebki i napisałam szybkiego sms do Oli:

"Opóźnienie pół godziny. Będę koło północy. Liczę na kawę nawet o tej godzinie.
J. :)"

"Kawa czeka. My wszyscy już też. Najbardziej czeka na Ciebie Piotrek. Pamiętaj, że to ze mną się żeni ;)
O."

Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu, po czym za chwilę schowałam go z powrotem do torebki. Przez kolejne cztery godziny raczej nie będzie mi potrzebny. 
Kiedy zajęłam już swoje miejsce w klasie biznesowej (to nie mój pomysł, bilet bukował Tobias...), włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam się modlić o jak najszybsze zaśnięcie.. Latanie samolotem nie należało do moich ulubionych czynności.
Obudziłam się z nadzieją, że zostały już tylko minuty lotu. Okazało się tylko, że to mój sen trwał kilka minut. Do Rzeszowa zostały ponad trzy godziny podróży. Wyjęłam więc laptopa i zajęłam się bieżącymi sprawami biznesowymi. Bycie dyrektorką jednego z większych banków w Paryżu nie należało raczej do łatwych, a zdobycie tych czterech dni urlopu prawie zahaczało o cud.
-Proszę zapiąć pasy za chwilę lądujemy- zgodnie z instrukcją stewardessy odłożyłam laptopa i zapięłam pasy bezpieczeństwa. W środku uśmiechnęłam się, że to już koniec tej męczarni. Teraz czekały mnie wyjątkowe cztery dni.
Na lotnisku nie było praktycznie żywej duszy, niestety ale wyglądało na to, że nie było też duszy, która miała po mnie przyjechać. Po wyjściu z budynku buchnęło mi w twarz gorące powietrze, pomimo że była już noc to w Polsce było nadal cholernie gorąco. Właściwie to zupełne przeciwieństwo pogody w Paryżu. Tam tylko burze, deszcz, burze i tak w kółko.
-Julia!- usłyszałam swoje imię, ale nie do końca wiedziałam skąd dobiegał dźwięk- Ślepoto tutaj!- w końcu zobaczyłam wysokiego mężczyznę nonszalancko opartego o jego czarne Audi Q7.
-Pitu- zaczęłam biec do blondyna, by za chwilę wpaść mu w ramiona- Jak ja Cię dawno nie widziałam. Utyłeś?
-Menda jak zawsze- wytknął mi język, przy okazji zabierając moją walizkę- Co Ty tam masz?
-Same najpotrzebniejsze rzeczy Piotrusiu. 
-To tak jak Olka, napakuje tego tyle że nikt nie uniesie, a potem i tak połowy nie nosi. 
-Wiesz co Pitu, czepiasz się. Lepiej powiedz mi, kto będzie tym drugim świadkiem, hmm? 
-Zobaczysz w domu. A Ty mi lepiej powiedz, czemu nie ma z Tobą mojego ulubieńca?- dla sprecyzowania mówimy o moim narzeczonym. Nie wiedzieć czemu Tobias nie jest zbyt lubiany przez moich przyjaciół, jak i również przez moją rodzinę
-Miałam Was przeprosić, ale jakieś pilne sprawy biznesowe go zatrzymały..
-Jasne kryj go dalej, Jula...- w tym momencie zauważyłam jak siatkarz docisnął pedał gazu, tak że czułam jak wbijam się w fotel.
Dobre dwadzieścia minut później zajechaliśmy pod dom Pitów. Tak dawno mnie tutaj nie było.. Ostatnio jak się widywaliśmy to głównie w Paryżu, albo w Gdańsku.
Światło w salonie się paliło, więc miałam pewność że pani domu ciągle na mnie czeka. Lekko uchyliłam drzwi i boleśnie się o tym przekonałam. Ta mała istota ściskała mnie tak, że ledwo mogłam oddychać. Mówię mała, bo między nami jest dobre piętnaście centymetrów różnicy. 
-Jak mnie nie puścisz to nie będziesz miała świadkowej- ten argument podziałał, bo od razu rozluźniła uścisk- Dziękuję.
-W końcu jesteś. Czeka nas długa noc, muszę Ci wszystko opowiedzieć- trzeba przyznać uśmiech miała prawie gwiazdorski
-Okej, ale Pit miał mi powiedzieć kto będzie świad...- weszłam do salonu, w którym siedział. Siedział tak dobrze mi znany mężczyzna.
-No Bartek będzie, myślałam że wiesz..
Nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia, że moja dawna miłość będzie tym drugim. Bartek, którego nie widziałam od momentu naszego rozstania, czyli prawie pięć lat. Bartek, który był dla mnie całym światem, całym moim życiem. Bartek, któremu już nie mogłam spojrzeć w oczy. I Bartek, który zostawił mnie w najmniej odpowiednim momencie mojego.. Naszego życia...

___________________________________________________
Hej Kochane! :*
No więc widzicie, to jest dla mnie to "na dniach" :D Powiem Wam, że po prostu zaczęło mi już brakować bloga :o 
A jak wiadomo, podczas dnia wolnego, zaskokowana nie może się nudzić :)
Podobał się prolog- rozgrzewka? :D
Czekam na Wasze opinie dotyczące nowości :)

PS. Proszę Was o zajrzenie do wszystkich zakładek u góry :3
Buziaki, 
Ala :*