poniedziałek, 21 września 2015

SET CZWARTY

Piękne mieszkanie w paryskiej kamienicy, zamieniłam na apartament na dwudziestym trzecim piętrze japońskiego wieżowca. Moje piękne zabytkowe meble, przekształciły się w nowoczesne, mało wygodne przedmioty. Pierwsze co musiałam zrobić po przyjeździe do Japonii, to pójść do salonu meblarskiego. Chociaż po części to mieszkanie, powinno wyglądać na moje. 
Nie musiałam długo czekać, na moje pierwsze japońskie spotkanie. Niecałe dwie godziny po moim przylocie miałam spotkać się z dobrze znanymi mi osobami. Kiedy weszłam do restauracji, w której serwują podobno najlepsze sushi od razu zobaczyłam moich gości. Nie trudno było ich nie zauważyć, w końcu jako jedyni tutaj mieli więcej niż metr osiemdziesiąt wzrostu. 
-Gdzie wieża z talerzy? 
-Jula! Wiedziałem, że i tak pojedziesz z nami do Japonii 
-Kubi teoretycznie to, nie jestem tu z Wami- puściłam oczko do Pita siedząco koło Bartka- Stefan by mnie zabił, jakbym zaczęła Wam przeszkadzać 
-Nie przesadzaj. Ucieszyłby się, że w ogóle znalazłaś dla niego czas 
-Bartek! Musisz zawsze taki być?!- na mojego obrońcę zawsze można liczyć- Ogarnij się. 
-Chyba wrócę do hotelu. Fizjoterapeuta czeka- mijający mnie siatkarz, o mało co nie zabił mnie wzrokiem. 
-Idiota. 
-Nie ważne. Piter jak tam się czujesz jako mąż?  
-Jak młody Bóg- wszyscy się zaśmialiśmy- Olka jest zajebistą żoną. I powiem Wam, że już strasznie za nią tęsknię. 
-Olek nie chciał przylecieć z Wami? Słyszałam, że był takie pomysł. 
-Był, ale zrezygnowaliśmy z niego. 
-Czemu?- nie wiedziałam czemu, ale Piter zdecydowanie unikał odpowiedzi na moje pytanie 
-Julcia, bo Pity są w ciąży!- Kubi i jego dotrzymywanie tajemnic 
-Naprawdę? Piter czemu ja nic o tym nie wiem? 
-Oj bo ja się wygadałem Kubiemu. Teraz on się wygadał Tobie. A chcieliśmy z Olką, żebyś dowiedziała się od nas, i to też dopiero po moim powrocie do Polski. 
-Ha ha rozumiem, że nie mam gratulować na razie Oli? 
-Jakbyś mogła. No i udawaj zaskoczoną jak Ci powie- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem 
-Oj chłopaki, co ja bym bez Was zrobiła?  
-Wyszłabyś za tego żabojada... A tak dzięki, Piterowi i mojej skromnej osobie jesteś szczęśliwą wolną kobietą. Jak się z tym czujesz? 
-Nie chce odejmować Wam zasług, ale nie wyszłam za Tobiasa tylko dlatego, że mnie zdradzał. I o ile wiem, to nie zdradzał mnie z żadnym z Was. 
-Blee. Nie wiem jak Kubiego, ale mnie nigdy Francuzi nie pociągali 
-Fuuuj. 
-Kocham Was głupki. Ale niestety muszę Was opuścić.. Obiecałam, że pojawię się jeszcze dzisiaj w banku. Dacie sobie radę beze mnie? 
-Nie mamy wyjścia. 
-Ale będziesz na meczu?- te oczy shrekowego kota.. 
-Mam bilety, więc będę. Jak dobrze pójdzie to poprzeszkadzam Wam też na treningu- ucałowałam każdego z osobna, i wyszłam z restauracji..
Nie da się ukryć, że japońskie powietrze znacznie odbiega od paryskiego. Nie wiem ile czasu zajmie mi przywyknięcie, do ludzi w białych maskach.. Powolnym krokiem przeciskałam się przez tłumy przechodniów, uważając tylko żeby nikogo nie zdzielić torebką. 
Każda ulica tutaj wygląda tak samo. Wysokie, głównie przeszklone budynki. Setki, a może już nawet tysiące samochodów. Małe ludziki, przebierające nóżkami tak szybko że nie jesteś w stanie za nimi nadążyć.. Rysuneczki, które są napisami znajdują się na każdym sklepie, bądź telebimie. Nikt nie przejmuje się, że właśnie w Ciebie wszedł, albo że Cię kopnął. Wszyscy śpieszą za swoim życiem...
Kiedy w końcu, po prawie godzinie widzę ogromny budynek z logiem banku, mam ochotę skakać z radości. Ale chyba pani prezes nie wypada, nie?
Poprawiam spódnicę, i pewnym krokiem wchodzę do ogromnego holu. O dziwo jest praktycznie pusty... Na środku, za ogromną recepcją siedzą dwie młode kobiety. A przynajmniej tak mi się wydaje.. Tutaj ciężko rozróżnić młodą i starszą kobietę. Orientuje się, że stoję  przejściu już jakąś chwilę, więc żeby na wstępie nie robić złego wrażenia podchodzę z uśmiechem, do kobiety.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Nazywam się Julia Antiga. Mogłabym rozmawiać z prezesem? 
-Oczywiście. Zostałam uprzedzona, że pani się pojawi- uśmiecha się sztucznie, wskazując ręką windę- Niech pani wjedzie na ostatnie piętro. Gabinet prezesa, bardzo łatwo znaleźć.
Odchodząc od miejsca gdzie siedzi mała brunetka słyszę kilka ciekawych opinii na mój temat. Ciekawa jestem, czy młoda recepcjonistka ma świadomość, że już niedługo mogę ją zwolnić..
W windzie wciskam guzik piętnastego piętra. Na szczęście jadę sama, więc mam możliwość szybkiego ogarnięcia mojej twarzy. Puder, szminka i prawie wyglądam jak człowiek.
Faktycznie nie trudno znaleźć gabinet prezesa. Ostatnie piętro budynku składa się z małego pokoiku, gdzie swoje biurko ma asystentka. Na pozostałych metrach kwadratowych znajduje się duże pomieszczenie, na środku którego stoi ogromne biurko, z proporcjonalnym krzesłem. W rogu pokoju stół przygotowany idealnie do konferencji. Poza tym dwie kanapy ustawione naprzeciwko siebie, a pomiędzy nimi stolik ze świeżo ściętymi kwiatami.
-Witam pani Julio. Pozwoli pani, że jeszcze na chwilę usiądę na fotelu prezesa?
-Oczywiście, niech czyni pan honory.
-Może od początku- uśmiecha się, siadając po raz ostatni na fotel, który zajmował przez kilkanaście lat- Bardzo się cieszę, że przyjęła pani propozycję. Wiem, że to diametralna zmiana życia, ale liczę że przyzwyczai się pani bardzo szybko. Pani Julio, od tego momentu jest pani odpowiedzialna za działalność wszystkich banków. Nadzoruje pani pracę każdego zespołu, jaki powstał. Może pani uznać, że Ci ludzie nie wykonują swojej pracy tak jak powinni, i po prostu może ich pani zwolnić. 
Monolog prezesa.. byłego prezesa trwał dobre pół godziny. Przekazał mi wszystkie otwarte sprawy, jak również wszystkie pomysły na nowe inwestycje. Dowiedziałam się, że zespół pracujący w tutejszym banku nie został poinformowany o zmianie głowy dowodzącej.
-W takim razie, od dzisiaj to pani jest tutaj prezesem. 
-Julia- wyciągnęłam dłoń w kierunku mężczyzny- Myślę, że możemy przejść już na ty. 
-James. Miło mi- uśmiechnął się- Więc Julio jakie będzie Twoje pierwsze polecenie służbowe? 
-Myślę, że już jedno mam w głowie. Na dzisiaj to już wszystko, prawda? Chciałabym wrócić do domu, żeby chociaż trochę się rozpakować. 
-W takim razie oboje wychodzimy. 
Po zjechaniu na parter banku, oboje z Jamesem skierowaliśmy się do recepcji.
-Pani Sato, chciałbym przedstawić pani nową przełożoną. Pani Julia właśnie została nowym prezesem. 
-Zasadniczo to zostałam prezesem, ale nie pani- miny Jamesa i pani Sato, dały mi do zrozumienia że nie wyraziłam się zbyt jasno- Jeśli wygłasza pani takie komentarze o każdym kliencie, bądź członku zarządu to nie mamy o czym rozmawiać. Nie chcę mieć w zespole kogoś, kto za plecami będzie obgadywał ludzi. Na spakowanie swoich rzeczy ma pani czas do końca dnia. Do widzenia.
Następny dzień w pracy dał do zrozumienia moim pracownikom, że nie należę do osób które dają sobie wejść na głowę. Mimo wszystko mam wrażenie, że nasze stosunki z czasem się polepszą i całkowicie uregulują. 
Z pracy wychodziłam o siedemnastej, a to tylko dlatego, że chciałam w spokoju dojechać na dziewiętnastą na mecz chłopaków. W końcu obiecałam im, że pojawię się na prawie każdym meczu.
Hala wypełniona była może w jednej trzeciej.. Widać Japończycy nie są ogromnymi fanami siatkówki. Usiadłam na moim krzesełku, z idealnym widokiem na chłopaków. 
Chwila rozgrzewki. Hymny. Zaczynamy bój z Tunezją. 
Mecz nie trwał długo. Chłopacy rozbroili Tunezję w trzech setach. Byli zmęczeni, ale ewidentnie szczęśliwi. Mówi się, że pierwszy mecz jest najważniejszy, daje taką pozytywną energię do działania. 
Po meczu wyszłam przed halę, licząc na to, że jak będą wychodzić to zahaczą o moją ławeczkę.
-Długo czekasz? 
-Nie mów, że to Cię obchodzi..
-Jula, nie możemy normalnie porozmawiać?
-Bartek, przecież to Ty zawsze traktujesz mnie jak idiotkę. To Ty unikasz mnie jak tylko możesz..
-Żałuję tego co się kiedyś stało. Nigdy więcej, już bym tego nie powiedział..
-Nie powiedział? Bartek Ty mnie prawie, że do tego zmusiłeś! 
-Jula, proszę Cię..
-Nie to ja Cię proszę. Byłam szczęśliwa, oboje byliśmy. A Ty pewnego dnia, po prostu stwierdziłeś że nie chcesz tego dziecka! Moja ciąża była cudem, który już nigdy więcej się nie powtórzy! 
-Jak to się nie..
-Nie mogę mieć dzieci. Nienawidzę Cię! Nigdy nie będę już w stu procentach szczęśliwa..


___________________________________________
Hej Kochane! ;*
Oddaję w Wasze ręce czwóreczkę :) Mam nadzieję, że Wam się podoba :3
Wy też macie już dosyć szkoły? :D

PS. Obiecuję, że powoli będę nadrabiać zaległości na Waszych blogach :)
Buziaki, 
Ala ;*

piątek, 11 września 2015

SET TRZECI

Obudziłam się zlana potem. Moja druga połówka nieświadoma niczego, ciągle miarowo oddychała. Lekko odchyliłam kołdrę i wydostałam się z łóżka. Szybkim krokiem skierowałam się do salonu, gdzie powinien być mój telefon. Chwyciłam aparat i weszłam w wykaz połączeń. Ostatnie połączenie było od Tobiasa... Czyli mam rozumieć, że nic się nie stało? Te wszystkie połączenia były moim chorym snem?! Wyciągnęłam z lodówki wodę i napiłam się tak szybko, że aż w okolicach mózgu czułam chłód, nie mówiąc już o uczuciu w moich zatokach. Spojrzałam na zegarek. 4:27. Nie będę aż tak wredna i zadzwonię do Oli w ludzkich godzinach. 
Spojrzałam przez okno, gdzie promienie słoneczne zaczynały przebijać się przez wieżę Eiffla. 
Czasami się zastanawiam czym sobie zasłużyłam na takie życiowe szczęście. Nigdy nie byłam zbytnio uprzejma dla ludzi. Zero akcji w wolontariacie z mojej strony. A mimo to mieszkam w najpiękniejszej europejskiej stolicy, u boku kochanego mężczyzny Mam kochającą rodzinę i najlepszych przyjaciół pod słońcem. Zdecydowanie jestem życiową szczęściarą.
-Kochanie nie śpisz już?
-Nie śpię od czwartej.. Miałam okropny sen i już nie zasnęłam. Która godzina, że Ty już jesteś na nogach? 
-Jula nieprzerwanie od kilku lat wstaję o tej samej godzinie. Jest wpół do ósmej.
-Kurwa mać, na ósmą mam spotkanie z prezesem- jeszcze nie wiem jak to zrobiłam, ale o 7:45 wyjeżdżałam z garażu. Przejechanie połowy miasta w piętnaście minut, w godzinie szczytu może okazać się zadaniem niewykonalnym.
-Pani Julio witamy!
-Dzień dobry panie Bernardzie. Prezes już przyjechał? 
-Tak czeka na panią w sali konferencyjnej. Ale spokojnie, wyglądało że ma dobry humor.
-Zobaczymy na jak długo. Niech pan trzyma za mnie kciuki- za moment zobaczyłam Bernarda pokazującego właśnie ten gest- Dziękuję!
-Witam panie prezesie. Przepraszam za spóźnienie, ale były ogromne korki.
-Pani Julio nic się nie stało. Czekał bym na panią nawet pół dnia, wie pani że mam słabość- uśmiechnął się, wskazując ręką krzesło naprzeciwko siebie- Niech pani usiądzie, to będzie długa rozmowa.
-Mam się bać? Z tego co wiem, nasze wyniki są naprawdę dobre. Nie ma większych problemów z kadrą, ani z klientami. Czy może się mylę?
-Nie myli się pani. Od kiedy jest pani dyrektorem wyniki naszego oddziału poprawiły się o prawie 100%, nie ukrywam że cały zarząd jest pod wrażeniem. Wie pani, że mamy kilka oddziałów na całym świecie, i muszę powiedzieć, że paryski oddział jest drugim zaraz po japońskim. Stąd właśnie moja wizyta. 
-Przepraszam, ale ja chyba nadal nie rozumiem. Przeleciał pan tyle świata, żeby powiedzieć mi że wyniki naszego oddziału są takie dobre. Wybaczy pan, ale to lekko nie rozsądne- zaśmiał się- Przepraszam.
-Przyleciałem tutaj, żeby panią o coś prosić. Za dwa miesiące odchodzę na emeryturę, razem z zarządem szukamy mojego zastępcy. A właściwie to mam nadzieję, że go znaleźliśmy. Pani Julio chcielibyśmy, żeby to pani zajęła moje miejsce.
-Słucham?! Żartuje pan sobie ze mnie? Przecież główna siedziba znajduj się w Tokio. Miałabym rzucić całe swoje tutejsze życie, i tak z dnia na dzień wyjechać?
-Proszę, żeby pani nie dawała odpowiedzi teraz. To wymaga chwili zastanowienia. Zróbmy tak, że za tydzień zadzwonię do pani i spytam się o decyzję, dobrze?
-Oczywiście. Czy to wszystko? Chwilowo chciałabym jeszcze wrócić do moich teraźniejszych obowiązków.
-Tak to wszystko.
-Do widzenia. 
-Do usłyszenia, pani Julio.
Opuściłam salę konferencyjną w trybie ekspresowym. Weszłam do swojego gabinetu, uprzednio prosząc moją asystentkę o odwołanie wszystkich spotkań, oraz o nieprzekierowywanie połączeń. Pokój składał się głównie z okien, przez które było widać całą panoramę stolicy. Każdy wieżowiec, pojedyncze kamienice, a czasami nawet małe domki z ogródkami. Wszystko to było otoczką dla stalowej konstrukcji, tak często odwiedzanej przez ludzi z całego świata... Czy jestem zdolna zamienić spokojne, paryskie uliczki dla zatłoczonych japońskich ulic? Albo czy potrafię zamienić wszystkie piękne kamienice na nowoczesne, i w ogóle nie ładne budynki? 
Umiem zamienić rolę małej dyrektorki na rolę prezesa ogólnoświatowego banku? A przede wszystkim czy moja miłość gotowa będzie wyjechać, ze mną na drugi koniec świata tylko po to, żebym mogła się rozwijać? Teoretycznie Tobias, posiada tylko rodzinny biznes. Co będzie robił w Japonii, nie znając języka i nie posiadając jakiegoś konkretnego zajęcia?! Ja wiem. Będzie marudził, że zniszczyłam nam życie. Inaczej. Będzie mówił, że cieszy się moim szczęściem ale po chwili zaczniemy skakać sobie do gardeł.. Nie będziemy umieli cieszyć się tym co mamy. Będziemy stopniowo wzajemnie się wyniszczać, aż w końcu nie zostanie z nas już nic.. Czy jestem gotowa, aż na takie poświęcenie?
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk, informujący o nowym emailu. Usiadłam przy biurku, otwierając lekko uchylonego laptopa. Wchodząc z pocztę zobaczyłam, że czekają na mnie trzy nie otwarte wiadomości. Jedna od prezesa informująca mnie o szczegółach mojego ewentualnego przejścia na jego fotel. Kolejna od Pita( swoją drogą ciągle przechodzą mnie dreszcze jak przypomnę sobie sen jaki miałam..), a w niej kilka zdjęć z wesela Cichych. Trzecia i ostatnia była od adresu, którego w ogóle nie kojarzyłam..

 "od: nieznajomyalepomocny
do: Julia Antiga               

Nie liczy się fakt, kim jestem. Liczy się to, że wiem coś na temat Twojego życia. 
A konkretnie na temat Twojego narzeczonego. Przyjedź do Waszej ulubionej kawiarni, dzisiaj o 15:30. Zobaczysz o czym mówię. 

nieznajomy"

Normalnie zignorowałabym taką wiadomość, ale nie ukrywajmy że nie jest to pierwsza sytuacja tego typu. Poza tym od spotkania asystentki Tobiasa w mieszkaniu, stałam się lekko podejrzliwa. 
Od spotkania z prezesem stałam się i tak bezwartościowa w firmie, więc koło 15 wsiadłam do auta i zaczęłam kierować się w stronę ulubionej kawiarni. Równo o 15:30 zajechałam do miejsca, gdzie kawę było czuć nawet w zamkniętym samochodzie. 
Ledwo weszłam do środka, i już wiedziałam o co chodzi. Mój. MÓJ narzeczony siedział przy jednym stoliku ze swoją asystentką. Składał na jej policzku czułe pocałunki, by powoli przejść na usta. Nie wyglądało to na pierwszy pocałunek tej dwójki. Tobias był tak zajęty swoją nową dziewczyną, że nawet mnie nie zauważył. Postanowiłam, nie robić mu awantury w miejscu publicznym. Nie będę przez takiego kutasa psuć sobie nienagannej reputacji. 
Wróciłam do mieszkania, bez poczucia że moje życie właśnie legło w gruzach. Spokojnie poszłam do sypialni i spod łóżka wyciągnęłam walizki należące do Tobiasa. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyciągać jego idealnie ułożone koszulki, spodnie i wszystkie inne części garderoby. Nie śpieszyłam się z tym. Potem zebrałam wszystkie kosmetyki z łazienki i też włożyłam je do walizki. Po pakowaniu, weszłam do gabinetu i usiadłam na fotelu za biurkiem. 
Zaczynało się ściemniać, kiedy usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Spokojnie czekałam, na wejście mojego narzeczonego do jego gabinetu.
-Jula, co Ty tutaj robisz? Myślałem, że jesteś w banku- podszedł i pocałował mnie w czubek głowy
-Mieszkam tutaj, w przeciwieństwie do Ciebie. Walizki już są spakowane- uśmiechnęłam się do chłopaka- Możesz zamieszkać z Pauline jeśli chcesz, nie bronię Ci.
-O czym Ty mówisz? 
-Byłam w tej kawiarni. Byłeś tak zajęty tą suką, że nawet mnie nie zauważyłeś. 
-To nie tak, Jula.
-Nie chcę wiedzieć jak. Nie chcę wiedzieć czy ją przeleciałeś czy jeszcze nie. Nie chcę wiedzieć, czy podczas mojej nieobecności chodziła w moim szlafroku albo pieprzyła się z Tobą w naszym łóżku. Nie obchodzi mnie to.
-Popełniasz błąd! Co zrobisz beze mnie?!
-Wyjadę do Japonii. Dostałam dzisiaj propozycję objęcia posady prezesa. I wiesz co? Przyjmę ją- ściągnęłam pierścionek z palca i wcisnęłam mu do dłoni- Masz go. Nigdy mi się nie podobał. Pauline wygląda na taką której się spodoba. 
-Jesteś pewna? Jeśli przejdę przez te drzwi to już nigdy nie wrócę.
-Wypierdalaj. W ciągu tygodnia masz zabrać wszystkie papiery z gabinetu. Potem oddasz mi klucze i nigdy się nie pojawisz w moim życiu.
Miesiąc później byłam już spakowana i gotowa na nowe życie. Przyjęłam propozycję bez wahania. Miałam trochę problemów z przekonaniem rodziców do mojego wyjazdu, ale w końcu zrozumieli że będę się rozwijać. Poza tym odwiedzenie mnie wydało im się dobrym pretekstem, żeby pojechać do Japonii. Jeśli chodzi o Tobiasa to zabrał papiery w ciągu dwóch dni, potem już nigdy się nie spotkaliśmy. I o dziwo przez ten czas nie uroniłam nawet jednej łzy. Za to moi przyjaciele uronili ich chyba z całe morze. Oczywiście ze szczęścia, że już nie ma go w moim życiu. 
Z chłopakami zobaczę się w Japonii, bo już obiecałam im że załatwię sobie bilety na Puchar Świata. W końcu skoro będę w kraju kwitnącej wiśni, to czemu nie pójść na takie widowisko?
Japonio nadchodzę i zamierzam być cholernie szczęśliwa!

____________________________________________________________
Hej Kochane! :*
Przepraszam, że tak długo mnie nie było.. Zaczęła się szkoła, a co za tym idzie zaczęła się dla mnie klasa maturalna :/ A jak Wam idzie w szkole? Do której klasy poszliście? :D
Potem zepsuł się mój komputer.. A teraz jeszcze od ponad tygodnia jestem chora :D Siedzę w domu trzeci dzień i dopiero dzisiaj mam siłę, na dokończenie trzeciego seta :) Miał wyglądać inaczej. Ale nie mogłam nic zrobić Pitom. Za bardzo ich polubiłam :) 
Ale co Wy na to, że pozbywamy się Tobiasa? :D Myślicie, że to ostateczne pożegnanie? :)
I co Wy na wyjazd Julii do Japonii? :3 
Obiecuję, że w następnym secie będzie więcej Bartka! <3

PS. Oglądacie Puchar Świata? :) Pewnie nie, bo godziny są do dupy... Wstanie w sobotę o 5:00 graniczy z cudem :D Ale czego się nie robi dla chłopaków, nie? ;)
PS. 2 Dziękuję za tyle wyświetleń :)
PS. 3 Chwilowo pożegnałam się z askiem, ale na pewno wrócę :)

Buziaki, 
Ala :*