piątek, 28 sierpnia 2015

SET DRUGI

-Możesz w końcu powiedzieć mi gdzie jest Ola i czego tak pilnie ode mnie chciała?- Kubi w ogóle nie przejął się moim słowami, tylko nadal ciągnął mnie w nieznane rejony- Kubiak do cholery!
-Ola nic od Ciebie nie chciała. Po prostu chciałem uratować Cię, ze szponów karolowej Oli. Nie krzycz na mnie, bo zrobiłem to dal Twojego dobra. 
-Chyba dla jej dobra.. Jeszcze z dwa słowa i normalnie bym jej przyłożyła- nie dało się, nie zauważyć lekkiego uśmiechu na twarzy Miśka
-No widzisz. Po prostu nie chcę odwiedzać Cię w więzieniu. I pewnie Twój Romeo też nie.
-Zawsze gdzieś przemycisz tą złośliwość.
-Mam to po Tobie. W ogóle to nie widziałem w kościele Kłosów. A Ty?
-Widziałam Karolla, więc spodziewałam się że Ola też gdzieś krąży. Misiek, obiecaj mi coś.
-Tobie zawsze- objął mnie ramieniem, i właśnie wtedy poczułam się bezpiecznie- Mów.
-Po pierwsze nikomu nie powiesz, że spotkałam się sam na sam z Olą, a po drugie obiecaj, że pojawisz się na moim ślubie- spojrzałam na mojego przyjaciela, wyczekując odpowiedzi.
-Nie mogę Ci obiecać tego ze ślubem.. Ciągle liczę, że nie dojdzie do tej ceremonii. Jula nie obraź się, ale ja mam złe przeczucia jeśli chodzi o tego Twojego Tobiasa. I jak wiem, że już wszyscy Ci o tym trujemy, ale widocznie coś w tym jest skoro zauważa to tyle osób. 
-Do ceremonii dojdzie w połowie listopada. Przepraszam Cię, ale Olka naprawdę może mnie potrzebować- zostawiłam mojego przyjaciela na ławce, nie czekając na żadną jego odpowiedź. 
Odchodząc czułam jak po policzkach płyną mi ciepłe łzy. Nikt z moim przyjaciół nie umiał cieszyć się ze mną z mojego szczęścia. Wszyscy doskonale wiedzieli, że życie Julii Antigi wcale nie było takie łatwe jak mogło się wydawać. Kiedy w końcu znalazłam stabilizację w życiu zawodowym i prywatnym, to nikt nie umiał się ze mną cieszyć. Przy ślubie Nowakowskich panowała powszechna euforia. A przy moim? Chyba będzie panowała całkowita stypa.. Zaczynam rozważać, wzięcie potajemnego ślubu i wyjechanie nie wiadomo gdzie. Tak daleko, żeby nikt już nie kwestionował mojego wyboru...
Po wejściu na salę uderzyła we mnie mieszanka gorącego powietrza, i oparów po alkoholu. Całe towarzystwo było już w bardzo dobrych humorach, i na szczęście nikt nie zauważył mojej krótkiej nieobecności. Na środku parkietu wywijał Pitu ze swoją żoną. W niektórych miejscach dało się zobaczyć tańczące pary, ale stosunkowa większość siedziała przy stołach. 
Po mojej lewej Igła ze swoją żoną. Pomimo stażu związku, było widać, że nadal się kochają. W ich przypadku nie jest to zwykłe przyzwyczajenie, do drugiej osoby. 
A po prawej Dawid Konarski śmiejący się z Winiarem i Buszkiem, nie wiadomo z czego. Podejrzewałam, że myślą o jakimś nowym żarciku dla nowożeńców. 
Karollo tańczący z Wroną. 
Wlazły przytulając swoją żonę, jednocześnie szeptał jej coś do ucha. Widok idealny. Nawet Bartek na ten wieczór znalazł sobie jakąś dziewczynę.. No bo w końcu która odmówiłaby pójścia na ślub siatkarza? Pusta, napompowana blondyna.. Słaby gust Bartoszu.. Bardzo słaby. 
-Nie śpimy na moim weselu! Porywam Cię na parkiet i nie chcę słyszeć sprzeciwu
-Postaraj się mnie nie zabić Pitu- chwyciłam rękę przyjaciela i dałam się prowadzić na parkiet
-Spokojnie Ola wysłała mnie na kurs tańca- dobrze że nie widziałam jak zaczęłam się śmiać- Powiedziała, że nie wyjdzie za mnie jeśli nie nauczę się tańczyć.
-Ta Twoja żona to jednak mądra kobieta jest- uśmiechnął się i jak najmocniej mnie przytulił
-Zostań z nami w Polsce, co?
-Piter przecież wiesz, że nie mogę. W Paryżu mam całe swoje życie. Ludzie z banku już nie dają mi spokoju, poza tym moja miłość umiera z tęsknoty. Ale będę Was odwiedzać, obiecuję.
-Skoro obiecujesz to okej. My do Ciebie też przyjedziemy! 
Wesele Nowakowskich trwało do 4:00. Kiedy w końcu doszłam do pokoju hotelowego i ściągnęłam moje niewyobrażalnie wysokie szpilki odetchnęłam z ulgą. Wynajęcie pokoi dla gości to jeden z najlepszych pomysłów Olki i Piotrka, zwłaszcza że poprawiny mają być dokładnie w tym samym miejscu. 
A jeśli chodzi o poprawiny to wyglądały prawie identycznie jak wesele, z resztą czego tu się spodziewać skoro byli na niej prawie sami siatkarze. Starsze pokolenia nowożeńców postanowiły odpuścić imprezę, więc właściwie zostali sami znajomi Oli bądź Piotrka.
Z tego co wiem impreza miała trwać równie długo co wesele. Mi niestety nie dane było dotrwać do końca. O 7:00 odlatywał mój samolot do Francji, a nie chciałam jechać na niego prosto z poprawin gdzie alkohol lał się hektolitrami. Dlatego około trzeciej nad ranem wszystkimi obecnymi w sali gośćmi.
Pod salą zamiast mojej zamówionej taksówki stało bardzo dobrze znane mi audi. 
-To dlatego nie piłeś ten cały czas? 
-Myślałaś, że Cię puścimy jakąś tam taksówką?- udawał oburzonego- Ola by mnie zabiła. 
-Zasadniczo to myślałam, że puścicie mnie z jakimś przystojnym taksówkarzem, ale skoro proponujesz mi towarzystwo przystojnego siatkarza to nie odmówię.
-Wsiadaj Jula. Tobie też mogli zabrać alkohol, bo widzę że bardzo Ci szkodzi
-Ja na Twoim miejscu o swoją żonę zaczęłabym się bać. Ja sobie poradzę, a Olkę zostawiasz z Igłą, Kubim, Winiarem i resztą. Wybuchowe połączenie, nie sądzisz?
-Sądzę, ale jak Cię nie odwiozę to skończy się to dla mnie jeszcze gorzej- oboje się zaśmialiśmy, bo było wiadomo kto rządzi w związku Pitów.
Francja. Przez te cztery dni zdążyłam stęsknić się za tymi uliczkami. Za małymi kawiarenkami. Za ludźmi chodzącymi z bagietkami pod pachą. Za tłumem pod wieżą Eiffla. I za moim idealnym mieszkaniem, w centrum. 
Nie da się ukryć, że mieszkanie w kamienicy mieszczącej się w centrum miasta jest pewnym osiągnięciem. A posiadanie widoku na wieżę Eiffla niestety kosztuje kilka pensji.. 
Przekręciłam klucz w zamku, z stu procentową pewnością, że o tej godzinie nie spotkam nikogo w moim mieszkaniu. Jakie było moje zdziwienie kiedy dało wyczuć się opór. W końcu nacisnęłam klamkę i bez problemu otworzyłam drzwi.
-Tobi jesteś w domu?- pierwszym pokojem do którego się kierowałam był gabinet mojego narzeczonego- Kim pani jest?
-Jestem asystentką pani narzeczonego, nazywam się Pauline Clavel. Pan Blanc poprosił mnie o przywiezienie dokumentów, z państwa mieszkania.
-Dziwne Tobias nie wspominał, że ma asystentkę. Ale może coś przeoczyłam. Julia Antiga- wystawiłam dłoń w kierunku dziewczyny- Znalazła już Pani potrzebne dokumenty? 
-Tak, już właśnie miałam wychodzić. Do widzenia.
-Do widzenia. A i proszę nie mówić Tobiasowi, że już jestem we Francji, dobrze?
-Oczywiście.
Nie da się przeoczyć takiej asystentki. Długie, zgrabne nogi. Uwydatniony biust. Ładny tyłek. Twarz też niczego sobie. Na oko ma niecałe dwadzieścia lat. Ciekawe w jaki sposób tak szybko została asystentką prezesa tak dużej firmy...
Nie mam za dużo czasu na rozmyślanie o tym. Czas na szybki prysznic, makijaż i do pracy.. Otworzenie mojej szafy wiązało się z zobaczeniem kilkunastu ołówkowych spódnic i kilkunastu jasnych koszul. Jeszcze tylko szpilki, czerwone usta i mogę jechać do banku zwanego moim drugim domem. 
Wjechanie moim mercedesem na parking banku, oznaczało że przez najbliższe osiem godzin nie zobaczę nic innego poza ekranem komputera..
-O dzień dobry pani Julio! W końcu pani do nas wróciła.
-Dzień dobry. Nie było mnie tylko cztery dni panie Bernardzie- uśmiechnęłam się do jednego z moich ulubionych ochroniarzy.
Sprawa za sprawą. Było ich tyle, że w pewnym momencie zapomniałam, że wyjechałam jedynie na cztery dni. W ciągu godziny przez mój gabinet przewinął się już chyba cały personel, każdy z jakąś nawet najmniejszą sprawą.
-Pani dyrektor, telefon do pani. Przełączyć?
-Tak Andrea, proszę przełącz- posłałam mojej sekretarce przelotny uśmiech- Julia Antiga w czym mogę pomóc?
I kolejna godzina minęła na rozmowie z jednym z najważniejszych klientów mojego oddziału. Dziadek lat około siedemdziesiąt któremu ciężko wytłumaczyć nawet najprostszą rzecz. Ale czego nie robi się dla milionowych zysków..
Godzina 20:59 oznaczała, że siedzę w zamknięciu już prawie dziewięć godzin. Po pięciu miałam już ochotę zamknąć laptopa, wziąć torebkę i uciekać do domu.. Więc chyba po dziewięciu mogę to już zrobić, zwłaszcza że w domu czeka na mnie romantyczna kolacja.
-W końcu wróciłaś do domu- jak najszybciej podeszłam do Francuza i złożyłam pocałunek na jego ustach, długo nie czekałam na odpowiedź- Podobno powroty są najlepszą częścią wyjazdu.
Posiadanie stu procentowego Francuza w domu bardzo się opłaca. Nie ważne jaki masz obiad na stole to zawsze masz idealnie dobrane wino.
-Tobi nie czekajmy do listopada. Weźmy ślub znacznie wcześniej- jego mina mówiła wszystko, nie spodobał mu się ten pomysł
-To może we wrześniu? 
-Wrzesień jest idealny. Ale zróbmy mały ślub, nie na setkę osób. 
-Wiesz, że dla Ciebie wszytko- wstał i ucałował mnie w czoło- Kocham Cię żono.
Nasza romantyczna kolacja zamieniła się w romantyczny wieczór filmowy. Między jednym filmem, a drugim postanowiłam sprawdzić mój telefon. Miałam 10 nieodebranych połączeń od zupełnie nieznanego mi numeru.
-Halo Julka.
-Bartek? Czemu dzwonisz do mnie tyle razy? I w ogóle po co do mnie dzwonisz?!
-Julka chodzi o Pita i Olę.. Musisz przyjechać do Polski....

_____________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
O matko było ciężko, ale się udało :)
Drugiego seta zostawiam do Waszej dyspozycji, mam nadzieję że Wam się spodoba :3
Dziękuję Wam za tyle pozytywnych komentarzy i za te wszystkie wyświetlenia! Jesteście najlepsze! :)
Mam do Was prośbę, żeby każdy kto czyta zostawił chociaż mały ślad po sobie w postaci komentarza :)
Buziaki, 
Ala ;*

niedziela, 23 sierpnia 2015

SET PIERWSZY

-Hej Jula- przede mną wyrósł nagle ponad dwumetrowy mężczyzna- Ślicznie wyglądasz 
-Daruj sobie Bartek- dziękowałam Bogu, że właśnie mój telefon postanowił zadzwonić- Przepraszam Was, muszę odebrać.
Mój kochany narzeczony, w końcu postanowił do mnie zadzwonić. Zapytać się czy żyję i jak minęła mi podróż. 
-"Jula przepraszam Cię za tą sytuację w domu, nie chciałem żeby tak to wyszło"
-Wiem Tobi, wiem. Ale zrozum to moja przyjaciółka, i nie chciałam opuścić tak ważnego dnia z jej życia. 
-"Teraz już to też wiem.. Jak chcesz to wsiądę w pierwszy lepszy samolot do Rzeszowa i jestem u Ciebie"- czułam, że po drugiej stronie słuchawki jest znowu mężczyzna, którego znam i kocham- "Jula, halo?"
-Jestem, jestem ale myślę, że nie musisz przyjeżdżać. Pewnie i tak ciągle myślami byłbyś w firmie, mam rację?
-"Chyba masz. W takim razie do zobaczenia za cztery dni, kochanie."
-Już tęsknię. Kocham Cię- w moich oczach niespodziewanie pojawiły się łzy
-"Ja Ciebie też."
Nadal nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego moja rodzina od ponad trzech lat nie może zaakceptować mojego związku z Tobiasem. Początkowo nie było żadnych problemów, można nawet powiedzieć, że mój brat go polubił. Tak samo było z moimi rodzicami. Często spotykaliśmy się i chodziliśmy na wspólne kolacje. A Stefana odwiedzaliśmy tak często jak się dało. W końcu po prawie dwóch latach naszego związku Tobias oświadczył mi się, na jednym z naszych wyjazdów. Byłam pewna, że wszyscy będą cieszyć się razem ze mną, ale tak nie było. Po naszym powrocie i po ogłoszeniu "nowiny" wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego chcę wyjść właśnie za tego człowieka. Wszyscy odradzali mi dalszy związek z Francuzem, jednocześnie nie tłumacząc mi czemu mają takie zdanie. 
Lekkie pukanie w drzwi, wyrwało mnie z moich przemyśleń.
-Julka wszystko okej?- zza drzwi wystawała głowa Pitera- Olka wysłała mnie do Ciebie, bo tak nagle zniknęłaś.
-Przepraszam Was, ale Tobias dzwonił. Rozumiesz, że musiałam odebrać- uśmiechnęłam się do przyjaciela, na co on odpowiedział mi sztucznym i wymuszonym uśmiechem- Tak wiem, wiem. Nie zaczynaj nawet.
-Wyszedł- mój wzrok błąkał się po całym pokoju- Bartek. Wierz mi lub nie, ale ja naprawdę zapomniałem o Waszej wspólnej przeszłości. Tak długo nikt nie poruszał tego tematu, że myślałem, że mam już to za sobą.
-Pitu, bo mamy już to za sobą- posłałam mu lekki uśmiech
-Tak? To dlaczego jak tylko wyszłaś z pokoju Bartek się zmył? Podejrzewam, że gdyby nie ślub to w ogóle wyjechałby z miasta byleby na Ciebie nie trafić- zaśmiał się tak głośno, że aż się przestraszyłam 
-To chyba ja mam powód, żeby go unikać nie sądzisz? A nie chowam się po kątach, przed nim- spojrzał na mnie tak jak tylko Cichy umiał na mnie spojrzeć- Musiałam odebrać telefon! 
-Nazywaj to jak chcesz, na ślubie będziecie musieli na siebie spojrzeć
-Jesteś pewien? Może chcesz się założyć?- chwycił mnie tak, że moja głowa wylądowała pod jego ramieniem, skorzystał i zaczął łapą targać moje włosy
-Tak wyglądasz pięknie- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju
-Idiota- krzyknęłam zanim drzwi się zamknęły. Dało się słyszeć, że zaczął się śmiać. Cichy to on zdecydowanie nie jest
Noc minęła mi zdecydowanie za szybko. O 7:00 zadzwonił budzik, informujący mnie że muszę zebrać moje ciałko z tak wygodnego i ciepłego łóżka. 
Zapach kawy roznoszący się po całym parterze, i dźwięk włączonego telewizora świadczyły o tym, że w tym domu prowadzi się normalne rodzinne życie. 
W moim mieszkaniu w centrum Paryża oprócz mnie, kota i całkowitej ciszy o tej godzinie nie ma nic. A kawy to mogę się napić co najwyżej w kawiarence obok kamienicy. I mówimy tu oczywiście o kawie na wynos. Niestety ale Julia Antiga nie ma czasu rano, na zjedzenie croissanta i na wypicie kawy w filiżance. Chciało się być bizneswomen to teraz trzeba cierpieć...
-Cześć pracoholiku- spojrzałam na Olę nie kryjąc zdziwienia- Chyba do trzeciej słyszałam jak stukałaś w klawiaturę. Przypominam, że masz cztery dni urlopu Antiga!
-Pracowałam do czwartej tak dla uściślenia. Mam urlop, ale u mnie w pracy oznacza to, że po prostu nie można znaleźć mnie w banku przez te cztery dni.
-Dobra, dobra. Jemy śniadanie pijemy kawę, i ruszamy na ostatnie przymiarki. Ja sukni ślubnej, ty sukienki dla świadkowej. Potem musimy jeszcze odwiedzić salę, zobaczyć jak idzie dekorowanie.Zwłaszcza, że mają tylko trochę ponad dobę! Co się śmiejesz? 
-Bo pierwszy raz widzę jak moja przyjaciółka Aleksandra Wilczewska panikuje. 
-Będziesz brała ślub to wtedy ja się będę z Ciebie śmiać.
-To zapraszam w połowie listopada. Będziesz mogła się wtedy ze mnie śmiać ile będziesz chciała. Pod warunkiem, że założysz sukienkę dla świadkowej- puściłam oczko przyjaciółce- Powiesz coś?
-Jak to w listopadzie? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wychodzisz za Tobiasa już w listopadzie. Jula to jest nie poważne.
-Olka, proszę Cię. Oboje jesteśmy pewni tego, że chcemy spędzić życie właśnie ze sobą. Myślałam, że chociaż Ty mnie zrozumiesz, w końcu właśnie wychodzisz za mężczyznę Twojego życia. Nie mam racji?
-Masz. Ale wydaje mi się, że to nie Tobias jest mężczyzną Twojego życia.
-Weź już- zaczęła się śmiać- Śniadanie i idziemy do tego salonu z sukniami. Ruszaj tyłek Wilczu, Twoja suknia czeka.
Przyzwyczaiłam się do korków, ale to co dzieje się w Rzeszowie to przesada. Ci wszyscy dziadkowie, którzy postanowili wyjechać samochodami na spacer.. I kobiety. Nie żebym miała coś do kobiet za kółkiem, w końcu właśnie jadę z jedną z nich, i sama też prowadzę ale bez przesady. Czy ta szminka nie może poczekać, aż zajedziesz pod firmę?! Albo czy ta koleżanka nie może zadzwonić później? 
"Mąż kupił mi sportowy samochód, to się nie wtrącaj. Ja umiem jeździć. Nawet jeśli mylę hamulec z gazem..." Udusić taką czy zastrzelić? 
A wracając do konkretów to, sukienki przymierzone i idealnie pasują. Sala jest przepięknie udekorowana. W kwiaciarni bukiet zamówiony, do odebrania będzie jutro rano. Z tortem weselnym jest dokładnie tak samo. Właściwie to pozostaje iść do kościoła, i brać ten ślub. Piter chodzi gdzieś po mieście ze swoim świadkiem, więc mamy jeszcze z Olą dla siebie kilka godzin. 
-Wróciłem! Jak Wam minął dzień? 
-Co Ty tutaj robisz, Piter?
-Mieszkam od jakichś trzech lat. Głupie pytanie Jula.
-Oj wiem, że mieszkasz ale przecież miałeś być gdzieś na mieście z Bartkiem. Mylę się, czy nie?
-No nie mylisz się. Ale spójrz za oknem jest już ciemno- nawet nie wiedziałyśmy, że już minęło tyle godzin, wydawało nam się że czas nie płynie tak szybko.
-Czepiasz się. Wiecie co, ja zostawię Was samych i pójdę się przejść. Tylko spokojnie mi tutaj, ciocią nie planuję zostać.
-Idź już. Tylko się nie zgub- trzeba przyznać, że od razu jak poznałam Piotrka to pokochałam go. Pokochałam go jak drugiego brata. Nic i nikt nigdy tego nie zmieni!
Rzeszów jest pięknym miastem, jak mam tylko chwilę wolnego to staram się przyjeżdżać właśnie tutaj. Wolę posiedzieć sobie z przyjaciółmi niż wygrzewać się w ciepłym kraju. Kiedyś nawet myślałam o zamieszkaniu w Norwegii, tam w końcu zawsze jest zimno. A nie ukrywajmy właśnie tego potrzebuję.
-Julka! Julka!- doskonale wiedziałam do kogo należy ten głos, była tylko jedna osoba na świecie która mówiła do mnie "Julka"- Proszę Cię.
-Bartek czego ode mnie chcesz?- widziałam jak w tym momencie uśmiech schodzi mu z twarzy
-Chciałem tylko z Tobą porozmawiać. Julka minęło już tyle czasu od tego wydarzenia.
-Nazywasz to wydarzeniem? Czy Ty siebie słyszysz? 
-A jak inaczej mam to nazywać. Jula dużo o tym myślałem, i uważam że w tamtym momencie nie było innego wyjścia. Musieliśmy to zrobić, inaczej nigdy nie bylibyśmy szczęśliwi. A skoro teraz się spotykamy to chyba czas sobie wybaczyć, nie sądzisz?
-Musieliśmy to zrobić?! Ponad rok nie mogłam się z tym pogodzić. Ponad 365 cholernych dni! Byłam z tym sama, bo przy mnie nie było mężczyzny, którego uważałam za miłość mojego życia. No ale jak się teraz dowiaduje był on wtedy bardzo szczęśliwy. Zazdroszczę Bartek.
-Jula nie przesadzaj. 
-Zrobimy tak. Jutro na ślubie Oli i Piotrka będziemy udawać, że bardzo się lubimy i, że nic już do siebie nie mamy. To jest dzień Nowakowskich i nie mam zamiaru im tego popsuć. Ale zaraz po weselu czy po poprawinach, pójdziemy w swoje strony. Ty do swojego szczęśliwego świata, a ja do mojego narzeczonego.
25.07.2015
-No proszę kogo my tutaj mamy, panna Antiga
-Kubi, Monia!- bieganie w tej sukience nie jest najprostsze, ale czego się nie robi, żeby zobaczyć małą Polę- Jejciu jak ona jest słodziutka.
-Po tatusiu- spojrzałyśmy na siebie z wybranką Kubiaka i zaczęłyśmy się śmiać- Nie znacie się. Lepiej powiedz mi gdzie Twój Romeo
-Michał!
-Monia spokojnie. Mój drogi przyjacielu, mój Romeo zwany również Tobiasem musiał zostać w Paryżu. Jakieś sprawy biznesowe.
-Ale Michał nie mówił o nim, tylko o mnie moja Julio.
-Krzysiu, co na to Iwonka?- uśmiechnęłam się do libero- No i dzieciaki?
-Myślę, że pogodzą się z tym. A jak nie to zamieszkamy wszyscy razem, co Ty na to?
-Z Iwoną i dziećmi mogę. Ale z Tobą to chyba długo nie wytrzymam- wytknęłam język w stronę przyjaciela
-Małpa jak zawsze.
Jeszcze chwilę postaliśmy pod kościołem, do momentu kiedy nie trzeba było iść podpisać ostatecznych dokumentów. Chwilę później pojawiła się para młoda, i cała ceremonia oficjalnie się zaczęła. Próbowałam być twarda i udawać, że wcale się nie wzruszam, ale się nie dało. W pewnym momencie nawet ja uroniłam łezkę wzruszenia. 
Mnóstwo życzeń przed kościołem, pełno kwiatów i pełno ryżu we włosach. Czy ktoś chociaż kiedyś pomyślał o biednej świadkowej? Musi pilnować, żeby panna młoda była piękna i do tego jeszcze musi myśleć o sobie.. A stanie przed kościołem w tych kilkunastu centymetrowych szpilkach? O tym to już nikt nie myśli..
Pierwszy taniec. Jeden toast. Jakaś przemowa rodziców. Taniec. Kolejny toast. Przemowa teściów. Taniec. Kolejny toast. Przemowa świadka. Taniec. Nie wiem który już toast i moja przemowa. 
-Dobry wieczór. Jak pewnie wszyscy wiedzą, to ja jestem świadkową i to mi przypadł zaszczyt ostatniej przemowy. Nie sądzę, że ktoś o tym wie, ale gdyby nie ja to tego wesela by nie było. Kilka lat temu Ola i Piotrek poznali się właśnie dzięki mnie. I tu będę nie skromna bo powiem, że jestem z tego zajebiście dumna! Ale ta historia to może innym razem. No więc Nowakowskie, życzę Wam szczęścia, miłości i cierpliwości. Zwłaszcza Tobie Olka- puściłam przyjaciółce oczko- Nie przedłużając życzę miłego wieczoru, nocy i poranka.
Królowie parkietu zwani Igła i Kubi, zmieniali partnerki do momentu kiedy nie uznali, że zatańczyli z każdą kobietą z wesela. Usiedli koło swoich partnerek, ale widać było że pod stołem nogi im cały czas chodzą. Śmiać mi się chciało, bo żadna z pań nie miała ju siły na tańce z naszymi chłopakami.
Wieczór był ciepły, a niebo było bezchmurne więc było widać mnóstwo gwiazd. Stałam na tarasie, kiedy poczułam że ktoś jeszcze na nim się znalazł.
-Dawno się nie widziałyśmy Jula- odwróciłam się, i zobaczyłam dziewczynę Karola Kłosa
-Z jakieś pięć lat temu
-Pamiętam jak te pięć lat temu- dokładnie wiedziałam co miała zaraz powiedzieć, miało to być coś co uderzy we mnie bardzo boleśnie
-Julia. Ola cię szukała...

_____________________________________________________
Hej Kochane! :*
Jeeest set pierwszy :D Z racji, że chłopcy wygrali drugi mecz z Memoriału to wstawiam, nowość :D 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba set pierwszy :) 
Macie jakieś propozycje co działo się kiedyś między Bartkiem i Julią? Czekam na Wasze propozycje :3
Miłego czytania!
Buziaki, 
Ala ;*

czwartek, 20 sierpnia 2015

ROZGRZEWKA

-Po co masz tam niby jechać? Francja już Ci nie wystarcza?
-O czym Ty w ogóle mówisz? Przecież ja jadę tam tylko na cztery dni, i to też tylko dlatego że moja najlepsza przyjaciółka mnie o to poprosiła- wyglądał na kogoś, kto zupełnie tego nie rozumiał. Po raz pierwszy od trzech lat, mnie nie rozumiał..- Mam rozumieć, że nie jedziesz Tobias?
-Nie jadę. Firma na mnie czeka.
-No tak, bez pana prezesa sobie nie poradzą. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać- skierowałam się w stronę drzwi, po drodze zabierając walizkę.
Samolot do Rzeszowa miałam równo o 20:00, a przynajmniej miałam go mieć. Po wejściu na lotnisko usłyszałam kobietę mówiącą mi, że właśnie mój samolot jest opóźniony o pół godziny... Oznaczało to, że u Nowakowskich będę koło północy. Idealnie się zaczyna.
Wyciągnęłam telefon z torebki i napisałam szybkiego sms do Oli:

"Opóźnienie pół godziny. Będę koło północy. Liczę na kawę nawet o tej godzinie.
J. :)"

"Kawa czeka. My wszyscy już też. Najbardziej czeka na Ciebie Piotrek. Pamiętaj, że to ze mną się żeni ;)
O."

Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu, po czym za chwilę schowałam go z powrotem do torebki. Przez kolejne cztery godziny raczej nie będzie mi potrzebny. 
Kiedy zajęłam już swoje miejsce w klasie biznesowej (to nie mój pomysł, bilet bukował Tobias...), włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam się modlić o jak najszybsze zaśnięcie.. Latanie samolotem nie należało do moich ulubionych czynności.
Obudziłam się z nadzieją, że zostały już tylko minuty lotu. Okazało się tylko, że to mój sen trwał kilka minut. Do Rzeszowa zostały ponad trzy godziny podróży. Wyjęłam więc laptopa i zajęłam się bieżącymi sprawami biznesowymi. Bycie dyrektorką jednego z większych banków w Paryżu nie należało raczej do łatwych, a zdobycie tych czterech dni urlopu prawie zahaczało o cud.
-Proszę zapiąć pasy za chwilę lądujemy- zgodnie z instrukcją stewardessy odłożyłam laptopa i zapięłam pasy bezpieczeństwa. W środku uśmiechnęłam się, że to już koniec tej męczarni. Teraz czekały mnie wyjątkowe cztery dni.
Na lotnisku nie było praktycznie żywej duszy, niestety ale wyglądało na to, że nie było też duszy, która miała po mnie przyjechać. Po wyjściu z budynku buchnęło mi w twarz gorące powietrze, pomimo że była już noc to w Polsce było nadal cholernie gorąco. Właściwie to zupełne przeciwieństwo pogody w Paryżu. Tam tylko burze, deszcz, burze i tak w kółko.
-Julia!- usłyszałam swoje imię, ale nie do końca wiedziałam skąd dobiegał dźwięk- Ślepoto tutaj!- w końcu zobaczyłam wysokiego mężczyznę nonszalancko opartego o jego czarne Audi Q7.
-Pitu- zaczęłam biec do blondyna, by za chwilę wpaść mu w ramiona- Jak ja Cię dawno nie widziałam. Utyłeś?
-Menda jak zawsze- wytknął mi język, przy okazji zabierając moją walizkę- Co Ty tam masz?
-Same najpotrzebniejsze rzeczy Piotrusiu. 
-To tak jak Olka, napakuje tego tyle że nikt nie uniesie, a potem i tak połowy nie nosi. 
-Wiesz co Pitu, czepiasz się. Lepiej powiedz mi, kto będzie tym drugim świadkiem, hmm? 
-Zobaczysz w domu. A Ty mi lepiej powiedz, czemu nie ma z Tobą mojego ulubieńca?- dla sprecyzowania mówimy o moim narzeczonym. Nie wiedzieć czemu Tobias nie jest zbyt lubiany przez moich przyjaciół, jak i również przez moją rodzinę
-Miałam Was przeprosić, ale jakieś pilne sprawy biznesowe go zatrzymały..
-Jasne kryj go dalej, Jula...- w tym momencie zauważyłam jak siatkarz docisnął pedał gazu, tak że czułam jak wbijam się w fotel.
Dobre dwadzieścia minut później zajechaliśmy pod dom Pitów. Tak dawno mnie tutaj nie było.. Ostatnio jak się widywaliśmy to głównie w Paryżu, albo w Gdańsku.
Światło w salonie się paliło, więc miałam pewność że pani domu ciągle na mnie czeka. Lekko uchyliłam drzwi i boleśnie się o tym przekonałam. Ta mała istota ściskała mnie tak, że ledwo mogłam oddychać. Mówię mała, bo między nami jest dobre piętnaście centymetrów różnicy. 
-Jak mnie nie puścisz to nie będziesz miała świadkowej- ten argument podziałał, bo od razu rozluźniła uścisk- Dziękuję.
-W końcu jesteś. Czeka nas długa noc, muszę Ci wszystko opowiedzieć- trzeba przyznać uśmiech miała prawie gwiazdorski
-Okej, ale Pit miał mi powiedzieć kto będzie świad...- weszłam do salonu, w którym siedział. Siedział tak dobrze mi znany mężczyzna.
-No Bartek będzie, myślałam że wiesz..
Nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia, że moja dawna miłość będzie tym drugim. Bartek, którego nie widziałam od momentu naszego rozstania, czyli prawie pięć lat. Bartek, który był dla mnie całym światem, całym moim życiem. Bartek, któremu już nie mogłam spojrzeć w oczy. I Bartek, który zostawił mnie w najmniej odpowiednim momencie mojego.. Naszego życia...

___________________________________________________
Hej Kochane! :*
No więc widzicie, to jest dla mnie to "na dniach" :D Powiem Wam, że po prostu zaczęło mi już brakować bloga :o 
A jak wiadomo, podczas dnia wolnego, zaskokowana nie może się nudzić :)
Podobał się prolog- rozgrzewka? :D
Czekam na Wasze opinie dotyczące nowości :)

PS. Proszę Was o zajrzenie do wszystkich zakładek u góry :3
Buziaki, 
Ala :*