-Ola nic od Ciebie nie chciała. Po prostu chciałem uratować Cię, ze szponów karolowej Oli. Nie krzycz na mnie, bo zrobiłem to dal Twojego dobra.
-Chyba dla jej dobra.. Jeszcze z dwa słowa i normalnie bym jej przyłożyła- nie dało się, nie zauważyć lekkiego uśmiechu na twarzy Miśka
-No widzisz. Po prostu nie chcę odwiedzać Cię w więzieniu. I pewnie Twój Romeo też nie.
-Zawsze gdzieś przemycisz tą złośliwość.
-Mam to po Tobie. W ogóle to nie widziałem w kościele Kłosów. A Ty?
-Widziałam Karolla, więc spodziewałam się że Ola też gdzieś krąży. Misiek, obiecaj mi coś.
-Tobie zawsze- objął mnie ramieniem, i właśnie wtedy poczułam się bezpiecznie- Mów.
-Po pierwsze nikomu nie powiesz, że spotkałam się sam na sam z Olą, a po drugie obiecaj, że pojawisz się na moim ślubie- spojrzałam na mojego przyjaciela, wyczekując odpowiedzi.
-Nie mogę Ci obiecać tego ze ślubem.. Ciągle liczę, że nie dojdzie do tej ceremonii. Jula nie obraź się, ale ja mam złe przeczucia jeśli chodzi o tego Twojego Tobiasa. I jak wiem, że już wszyscy Ci o tym trujemy, ale widocznie coś w tym jest skoro zauważa to tyle osób.
-Do ceremonii dojdzie w połowie listopada. Przepraszam Cię, ale Olka naprawdę może mnie potrzebować- zostawiłam mojego przyjaciela na ławce, nie czekając na żadną jego odpowiedź.
Odchodząc czułam jak po policzkach płyną mi ciepłe łzy. Nikt z moim przyjaciół nie umiał cieszyć się ze mną z mojego szczęścia. Wszyscy doskonale wiedzieli, że życie Julii Antigi wcale nie było takie łatwe jak mogło się wydawać. Kiedy w końcu znalazłam stabilizację w życiu zawodowym i prywatnym, to nikt nie umiał się ze mną cieszyć. Przy ślubie Nowakowskich panowała powszechna euforia. A przy moim? Chyba będzie panowała całkowita stypa.. Zaczynam rozważać, wzięcie potajemnego ślubu i wyjechanie nie wiadomo gdzie. Tak daleko, żeby nikt już nie kwestionował mojego wyboru...
Po wejściu na salę uderzyła we mnie mieszanka gorącego powietrza, i oparów po alkoholu. Całe towarzystwo było już w bardzo dobrych humorach, i na szczęście nikt nie zauważył mojej krótkiej nieobecności. Na środku parkietu wywijał Pitu ze swoją żoną. W niektórych miejscach dało się zobaczyć tańczące pary, ale stosunkowa większość siedziała przy stołach.
Po mojej lewej Igła ze swoją żoną. Pomimo stażu związku, było widać, że nadal się kochają. W ich przypadku nie jest to zwykłe przyzwyczajenie, do drugiej osoby.
A po prawej Dawid Konarski śmiejący się z Winiarem i Buszkiem, nie wiadomo z czego. Podejrzewałam, że myślą o jakimś nowym żarciku dla nowożeńców.
Karollo tańczący z Wroną.
Wlazły przytulając swoją żonę, jednocześnie szeptał jej coś do ucha. Widok idealny. Nawet Bartek na ten wieczór znalazł sobie jakąś dziewczynę.. No bo w końcu która odmówiłaby pójścia na ślub siatkarza? Pusta, napompowana blondyna.. Słaby gust Bartoszu.. Bardzo słaby.
-Nie śpimy na moim weselu! Porywam Cię na parkiet i nie chcę słyszeć sprzeciwu
-Postaraj się mnie nie zabić Pitu- chwyciłam rękę przyjaciela i dałam się prowadzić na parkiet
-Spokojnie Ola wysłała mnie na kurs tańca- dobrze że nie widziałam jak zaczęłam się śmiać- Powiedziała, że nie wyjdzie za mnie jeśli nie nauczę się tańczyć.
-Ta Twoja żona to jednak mądra kobieta jest- uśmiechnął się i jak najmocniej mnie przytulił
-Zostań z nami w Polsce, co?
-Piter przecież wiesz, że nie mogę. W Paryżu mam całe swoje życie. Ludzie z banku już nie dają mi spokoju, poza tym moja miłość umiera z tęsknoty. Ale będę Was odwiedzać, obiecuję.
-Skoro obiecujesz to okej. My do Ciebie też przyjedziemy!
Wesele Nowakowskich trwało do 4:00. Kiedy w końcu doszłam do pokoju hotelowego i ściągnęłam moje niewyobrażalnie wysokie szpilki odetchnęłam z ulgą. Wynajęcie pokoi dla gości to jeden z najlepszych pomysłów Olki i Piotrka, zwłaszcza że poprawiny mają być dokładnie w tym samym miejscu.
A jeśli chodzi o poprawiny to wyglądały prawie identycznie jak wesele, z resztą czego tu się spodziewać skoro byli na niej prawie sami siatkarze. Starsze pokolenia nowożeńców postanowiły odpuścić imprezę, więc właściwie zostali sami znajomi Oli bądź Piotrka.
Z tego co wiem impreza miała trwać równie długo co wesele. Mi niestety nie dane było dotrwać do końca. O 7:00 odlatywał mój samolot do Francji, a nie chciałam jechać na niego prosto z poprawin gdzie alkohol lał się hektolitrami. Dlatego około trzeciej nad ranem wszystkimi obecnymi w sali gośćmi.
Pod salą zamiast mojej zamówionej taksówki stało bardzo dobrze znane mi audi.
-To dlatego nie piłeś ten cały czas?
-Myślałaś, że Cię puścimy jakąś tam taksówką?- udawał oburzonego- Ola by mnie zabiła.
-Zasadniczo to myślałam, że puścicie mnie z jakimś przystojnym taksówkarzem, ale skoro proponujesz mi towarzystwo przystojnego siatkarza to nie odmówię.
-Wsiadaj Jula. Tobie też mogli zabrać alkohol, bo widzę że bardzo Ci szkodzi
-Ja na Twoim miejscu o swoją żonę zaczęłabym się bać. Ja sobie poradzę, a Olkę zostawiasz z Igłą, Kubim, Winiarem i resztą. Wybuchowe połączenie, nie sądzisz?
-Sądzę, ale jak Cię nie odwiozę to skończy się to dla mnie jeszcze gorzej- oboje się zaśmialiśmy, bo było wiadomo kto rządzi w związku Pitów.
Francja. Przez te cztery dni zdążyłam stęsknić się za tymi uliczkami. Za małymi kawiarenkami. Za ludźmi chodzącymi z bagietkami pod pachą. Za tłumem pod wieżą Eiffla. I za moim idealnym mieszkaniem, w centrum.
Nie da się ukryć, że mieszkanie w kamienicy mieszczącej się w centrum miasta jest pewnym osiągnięciem. A posiadanie widoku na wieżę Eiffla niestety kosztuje kilka pensji..
Przekręciłam klucz w zamku, z stu procentową pewnością, że o tej godzinie nie spotkam nikogo w moim mieszkaniu. Jakie było moje zdziwienie kiedy dało wyczuć się opór. W końcu nacisnęłam klamkę i bez problemu otworzyłam drzwi.
-Tobi jesteś w domu?- pierwszym pokojem do którego się kierowałam był gabinet mojego narzeczonego- Kim pani jest?
-Jestem asystentką pani narzeczonego, nazywam się Pauline Clavel. Pan Blanc poprosił mnie o przywiezienie dokumentów, z państwa mieszkania.
-Dziwne Tobias nie wspominał, że ma asystentkę. Ale może coś przeoczyłam. Julia Antiga- wystawiłam dłoń w kierunku dziewczyny- Znalazła już Pani potrzebne dokumenty?
-Tak, już właśnie miałam wychodzić. Do widzenia.
-Do widzenia. A i proszę nie mówić Tobiasowi, że już jestem we Francji, dobrze?
-Oczywiście.
Nie da się przeoczyć takiej asystentki. Długie, zgrabne nogi. Uwydatniony biust. Ładny tyłek. Twarz też niczego sobie. Na oko ma niecałe dwadzieścia lat. Ciekawe w jaki sposób tak szybko została asystentką prezesa tak dużej firmy...
Nie mam za dużo czasu na rozmyślanie o tym. Czas na szybki prysznic, makijaż i do pracy.. Otworzenie mojej szafy wiązało się z zobaczeniem kilkunastu ołówkowych spódnic i kilkunastu jasnych koszul. Jeszcze tylko szpilki, czerwone usta i mogę jechać do banku zwanego moim drugim domem.
Wjechanie moim mercedesem na parking banku, oznaczało że przez najbliższe osiem godzin nie zobaczę nic innego poza ekranem komputera..
-O dzień dobry pani Julio! W końcu pani do nas wróciła.
-Dzień dobry. Nie było mnie tylko cztery dni panie Bernardzie- uśmiechnęłam się do jednego z moich ulubionych ochroniarzy.
Sprawa za sprawą. Było ich tyle, że w pewnym momencie zapomniałam, że wyjechałam jedynie na cztery dni. W ciągu godziny przez mój gabinet przewinął się już chyba cały personel, każdy z jakąś nawet najmniejszą sprawą.
-Pani dyrektor, telefon do pani. Przełączyć?
-Tak Andrea, proszę przełącz- posłałam mojej sekretarce przelotny uśmiech- Julia Antiga w czym mogę pomóc?
I kolejna godzina minęła na rozmowie z jednym z najważniejszych klientów mojego oddziału. Dziadek lat około siedemdziesiąt któremu ciężko wytłumaczyć nawet najprostszą rzecz. Ale czego nie robi się dla milionowych zysków..
Godzina 20:59 oznaczała, że siedzę w zamknięciu już prawie dziewięć godzin. Po pięciu miałam już ochotę zamknąć laptopa, wziąć torebkę i uciekać do domu.. Więc chyba po dziewięciu mogę to już zrobić, zwłaszcza że w domu czeka na mnie romantyczna kolacja.
-W końcu wróciłaś do domu- jak najszybciej podeszłam do Francuza i złożyłam pocałunek na jego ustach, długo nie czekałam na odpowiedź- Podobno powroty są najlepszą częścią wyjazdu.
Posiadanie stu procentowego Francuza w domu bardzo się opłaca. Nie ważne jaki masz obiad na stole to zawsze masz idealnie dobrane wino.
-Tobi nie czekajmy do listopada. Weźmy ślub znacznie wcześniej- jego mina mówiła wszystko, nie spodobał mu się ten pomysł
-To może we wrześniu?
-Wrzesień jest idealny. Ale zróbmy mały ślub, nie na setkę osób.
-Wiesz, że dla Ciebie wszytko- wstał i ucałował mnie w czoło- Kocham Cię żono.
Nasza romantyczna kolacja zamieniła się w romantyczny wieczór filmowy. Między jednym filmem, a drugim postanowiłam sprawdzić mój telefon. Miałam 10 nieodebranych połączeń od zupełnie nieznanego mi numeru.
-Halo Julka.
-Bartek? Czemu dzwonisz do mnie tyle razy? I w ogóle po co do mnie dzwonisz?!
-Julka chodzi o Pita i Olę.. Musisz przyjechać do Polski....
_____________________________________________________________
Hej Kochane! ;*
O matko było ciężko, ale się udało :)
Drugiego seta zostawiam do Waszej dyspozycji, mam nadzieję że Wam się spodoba :3
Dziękuję Wam za tyle pozytywnych komentarzy i za te wszystkie wyświetlenia! Jesteście najlepsze! :)
Mam do Was prośbę, żeby każdy kto czyta zostawił chociaż mały ślad po sobie w postaci komentarza :)
Buziaki,
Ala ;*